poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Rozdział 28

    Odsunęłam się zaskoczona od bruneta, wciąż trzymając dłonie na jego ramionach. Jego twarz nie okazywała teraz żadnych emocji, jakby ta dziwna informacja, którą przed chwilą mi powiedział powinna w zupełności wystarczyć.
   Ba, można by nawet powiedzieć, że nagle upłynął z niego cały romantyzm. Dlaczego Eyden tak szybko się zmieniał...?
     - Nie rozu...
    Nim zdołałam wysłać mu pytające spojrzenie atmosfera na sali balowej nagle zmieniła się o sto osiemdziesiąt stopni. Z przyjemnego, nastrojowego klimatu stała się pełna napięcia i niespodziewanej powagi, przejawiającej się narastającymi szeptami.
     Co się działo? Światła znów przygasły, jakby tego cudownego tańca, który odbył się zaledwie dwie minuty temu wcale nie było, a na ścianach rozpaliło się więcej pochodni. Ludzie nie zdążyli nawet poodchodzić do swoich stolików, zmożeni tańcem, a już niektórzy z nich czaili się wokół parkietu i podium Pary Królewskiej. Rzuciłam wzrokiem na Ozyrysa i Izydę; powstali ze swoich tronów i zachowując odpowiedni dystans obserwowali uważnie tok wydarzeń. Władca Second Breathe uniósł dłoń na wysokość klatki piersiowej.
     Co ja sobie myślałam, mając nadzieję, że to będzie normalny, ludzki bal, taki jak na ziemi? Czego się spodziewałam po organizatorach, których większość nawet nie była ludźmi, a ich władca był starożytnym bogiem Egiptu?
   Kawałek ściany pod platformą z fontannami, gdzie swoje miejsce zajmowała orkiestra zatrząsnął się gwałtownie, jakby był oddzielną jej częścią. Wszyscy w pośpiechu ulotnili się z parkietu w takim tempie, iż dopiero po chwili zdołałam zauważyć, że stoję na nim już tylko ja i Eyden. Zacisnęłam palce na chłodnej dłoni chłopaka. Konsekwentnie starał się unikać mojego pytającego spojrzenia.
    Wibrujący kawałek ściany nagle podniósł się do góry, odkrywając ciemny ukryty korytarz, wyłożony kamiennymi płytami. Po rozemocjonowanej publiczności przebiegł szmer zaskoczenia i ekscytacji, jakby działo się właśnie to, na co czekali już od dawna. Z ust Izydy rozległ się delikatny, uciszający świst, który mimo sporej odległości, jaka nas dzieliła każdy zdołał go z łatwością usłyszeć. Na sali ponownie zapadło wyczekujące, niecierpliwe milczenie.
    - Eyden - silniej złapałam bruneta za rękę, błagalnym tonem próbując dowiedzieć się od niego czegokolwiek. - Eyden...
    Jednak milczał. Milczał jak grób, tak jakby z jego pamięci wyparował wszelki ślad po ostatnich minutach, które z łatwością zawróciły mi w głowie. Milczał, dając mi tym samym powody do niepokoju, który czaił się w jego bladych oczach.
    Cofnęłam się kilka kroków od emianującego czystą grozą korytarza, który pojawił się ni stąd, ni zowąd pod podium z orkiestrą. Teraz, kiedy zapadła kompletna cisza potrafiłam usłyszeć rytmiczne, mocne dudnienie dochodzące z jego środka. Stanowczo stawiane kroki za krokami stawały się coraz bardziej wyraźne dla uszu, powodując u mnie kołatania serca. Rozejrzałam się, próbując wyczytać z twarzy kogokolwiek jakieś emocje, które pomogłyby mi to wszystko wyjaśnić i zrozumieć, co się dzieje. Jednak przeraźliwie puste oczy naokoło mnie uparcie milczały, chcąc bym chyba oszalała. Kilka metrów po mojej prawej stronie stanął blondyn we fraku, z którym Eyden rozmawiał jeszcze przy naszym stoliku. Rzucił mi niewyraźne spojrzenie, splatając obie dłonie za plecami i bacznie mi się przyglądając. Odwróciłam wzrok.
     Po chwili nieznośnie narastającej paniki w moim organizmie, na parkiet sali balowej wkroczyło z ciemnego korytarza sześciu, sądząc po muskularnej sylwetce mężczyzn, w białych szatach i z przeraźliwie autentycznymi głowami zwierząt zamiast własnych, ludzkich. Nie trudno było się domyśleć, że należą oni do sług Ozyrysa, gdyż biła od nich egipska kultura i religia.
    Cofnęłam się jeszcze bardziej do tyłu, puszczając dłoń Eydena. Pierwsza dwójka sług z głowami byków mocno stąpając stopami po ziemi zatrzymała się przy samym wejściu, dzierżąc zapalone pochodnie.
    Otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia. Dopiero teraz, kiedy się odsunęli zauważyłam, iż środkowa para sług, ci z głowami szakali trzymają między sobą małą dziewczynkę, ubraną w letnią żółtą sukienkę w kwiatki. Jej splątane, ciemne włosy opadały nierówno na ramiona, a brązowe oczy napełnione były dziecięcym, ludzkim strachem. Nie wyglądała na więcej, niż siedem lat. Jej chude nadgarstki zaczerwieniły się od ostrych sznurów, które mocno związywały jej nieszkodliwe dłonie. ]
    Orszak sług Ozyrysa zatrzymał się nagle, składając swemu panu po drugiej stronie sali niski ukłon.
Rozejrzałam się zbita z tropu. Eydena przy mnie już nie było, nie odnalazłam go wzrokiem wokół parkietu, ani też przy naszym stole obok Pary Królewskiej. Zniknął, zostawiając mnie samą pośrodku tego całego cyrku.
    - Co się tutaj dzieje? - zebrałam się na odwagę, odchrząkując nieznacznie. Słudzy z głowami jakichś dziwnych ptaków z zaostrzonymi dziobami odsunęli się na boki tak, iż od opuchniętej od płaczu twarzy dziewczynki dzieliło mnie kilka metrów. - Kim jest to dziecko?
    - Madame Edwards - rozległ się donośny głos o francuskim akcencie, należący do mężczyzny w czarnym garniturze, który powstał ze swojego miejsca przy naszym stoliku. Na głowie miał założony tego samego koloru niski cylinder. Drobne zmarszczki na jego zmęczonej twarzy podpowiadały, iż ma jakieś pięćdziesiąt lat, a kiedy wstał ukazał się także jego spory, spasiony wręcz brzuch. Izyda zwinnie wyminęła moje pytające spojrzenie, jakby nie chciała mieć nic wspólnego z tym, co ten mężczyzna chce powiedzieć. - Złożyłaś przysięgę, iż zamierzasz pomóc nam w pokonaniu panującego od niedawna kryzysu, gotowa wziąć na swoją odpowiedzialność wszelkie zgony, oraz że...
    - Przepraszam, kim pan jest? - przerwałam mu, sama zaskoczona nagłym przypływem pewności siebie. Mężczyzna posłał mi negujące spojrzenie.
    - Nazywam się Didier Blanchard i jestem przewodniczącym Rady Konsultantów Społecznych w Redanie Pierwszym, zwanym potocznie Advento. - Wyprostował się, dumnie spoglądając na tłum rozproszonych po sali wcieleń. - Kontynuując...Jako, że zobowiązałaś się dokonywać morderstw, by zakończyć bunty w Redanie, pragniemy cię teraz gorąco przywitać, jednocześnie oczekując od ciebie pewnych ślubów.
     - Ślubów? - spytałam zbita z tropu, cały czas trzymając na oku Szakali ujmujących małą dziewczynkę. Czułam, że to, co zaraz usłyszę nie będzie przyjemną informacją.
     - Dowodów na to, że jesteś w stanie dotrzymać swojej obietnicy. - Didier uśmiechnął się, a w jego oczach pojawił się niebezpieczny błysk.
     - Przepraszam, ale nie rozumiem... Nie obiecywałam dokonywać żadnych morderstw - jąkałam się, nie mając pojęcia na kogo patrzeć.
     Szakale podeszły bliżej mnie, ciągnąc za sobą spanikowaną sześciolatkę. Słudzy o głowie dziwnych ptaków, którzy dotąd stali po bokach również zbliżyli się, trzymając w swoich ludzkich dłoniach kamienną, a raczej marmurową płytę. Kiedy podeszli na tyle blisko, że znajdowali się półtora metra ode mnie dostrzegłam położony na niej nóż.
     - Zabij to dziecko. - głos pełen szaleńczej podejrzliwości Blancharda spłynął na mnie, niczym kubeł wrzącej wody.
      Czy ja, do cholery, dobrze zrozumiałam tego chorego Francuza? Miałam udowadniać swoją gotowość do pracy, zabijając bezbronną, niewinną dziewczynkę? Jeżeli każą mi ją pozbawić życia, na pewno nie jest z Revano, a zatem mam odebrać jej szansę życia? To okropne!
    Spojrzałam na roztrzęsioną dziewczynkę w sukience, kulącą się pomiędzy Szakalami. A więc to, miał na myśli Eyden mówiąc "Wybierz nóż.". Chciał mi podpowiedzieć? Poradzić, bym dokonała morderstwa na dziecku?!
     - Nie mam powodów, by to zrobić - pokiwałam przecząco głową, czując na sobie wzrok wszystkich zgromadzonych.
     - Właśnie ci je podałem - odparł Didier z uśmiechem. - Musimy mieć pewność, że jesteś gotowa.

     - Obiecałam, że będę darować życie, a nie odbierać! - zawołałam niedowierzająco. Przypływ paniki trząsł moim głosem.
     - Jakim cudem? - Francuz przechylił pytająco głowę. Nie znałam tego człowieka, ale od razu mogłam stwierdzić, że go nienawidzę. Nóż z błyszczącym ostrzem na marmurowej płycie niemal kłuł mnie w oczy samą wizją, że mógłby zostać splamiony krwią tej dziewczynki. Czy mogłam odmówić? Co się stanie, jeśli im odmówię na oczach wszystkich Redanów? Zamkną mnie, zabiją?
     - Po to tu jestem, by wymyśleć jakieś rozwiązanie, czyż nie? - Targowałam się. Gdzie jest Eyden?! On na pewno by mnie obronił!
     - Zasady, to zasady - rzekł nagle Ozyrys tonem, który ewidentnie chciał jak najszybciej zakończyć tę sprawę. Tłum kierował wzrok to na niego, to na mnie, coraz bardziej się ekscytując i obstawiając wielki finał. Bóg egipski nawet nie wstał ze swojego tronu. Skierowałam błagalne spojrzenie w stronę Izydy - jej twarz o przepięknej, ciemnej karnacji teraz stała się jakby z kamienia, nie chcąc ukazać mi żadnej podpowiedzi.
     - Madame - popędził mnie Didier. Wciągnęłam płytko powietrze w płuca, zrezygnowana swoją sytuacją. A co jeśli to jedyna szansa, by stać się ludzkim Przeznaczeniem? Przecież mogłam pomóc mojej rodzinie, połączyć znów rodziców, uzdrowić chorą babcię w Fort Nelson, uniknąć wielu katastrof! To wszystko byłoby odtąd w moich rękach! Eyden na pewno wiedział, co mówi...
    Zacisnęłam zęby i hardym krokiem podeszłam do egipskiego sługi, sięgając po nóż na marmurowej płycie. Złapałam za jego rękojeść, po czym oddychając głęboko skierowałam się w stronę małej dziewczynki. Na mój widok coś w niej się poruszyło; albo mi się zdawało, albo nieco uspokoiła się w duchu, jednak cały czas szarpała rękami, rozcierając sobie nadgarstki aż do krwi.
    Zrobiłam jeszcze kilka kroków w jej kierunku, wstrzymując oddech, aż w końcu spojrzałam jej prosto w oczy. I zamarłam. Pośrodku złocistych oczu brunetki znajdowały się dwie czarne źrenice, pełne niewinności i ludzkości. Ta dziewczynka żyła!
     - Skąd wzięliście to dziecko? - Odwróciłam się w stronę stołu, przy którym siedziała Para Królewska i Francuz.
     - To nieistotne - uciął Didier, prychając. - Dziecko jest dzieckiem.
     - Komu je zabraliście?
     - To dla niej zaszczyt, że może brać udział w takiej uroczystości! - żachnął się Blanchard, machając palcem wskazującym. - Prawdziwy zaszczyt!
     Znów odwróciłam się w stronę dziewczynki. Pokręciłam niedowierzająco głową na samą myśl tego, co robię. Uniosłam nóż na wysokość piersi, ściskając w palcach jego rękojeść. Z oczu dziewczynki wypłynęła kolejna łza, spływając na zaczerwienioną twarz. Wzięłam lekki zamach, nurtując wzrokiem cel, po czym stanowczym ruchem ręki przejechałam ostrzem po wiążących ją sznurach, ucinając je.
    Po sali przebiegły setki szeptów, komentujących to, co zrobiłam. Mała bruneta spojrzała na mnie z wdzięcznością, sama nie wiedząc, co się dzieje. Ujęłam jej chude rączki i delikatnie roztarłam skrzywdzone nadgarstki i dłonie. Odwróciłam się w stronę Didiera.
     - To ja jestem Przeznaczeniem.
  To mówiąc nie spojrzałam już na nikogo. Nie szukałam wzrokiem Eydena, nie wyczekiwałam reakcji Izydy, czy Ozyrysa, nie chciałam znać opinii Persa Collinsa. Szybko sprawdziłam wzrokiem, które drzwi najbardziej odpowiadałyby mi za drogę ucieczki, jednak za równo te, którymi tu weszłam i te, którymi dotarli tu goście zostały nagle zastawione przez sługi Ozyrysa.
     Czyżby chcieli mnie otoczyć?
  Korzystając z okazji, że Byki dzierżą w dłoniach ciężkie pochodnie, rzuciłam się w stronę jedynej drogi ucieczki - mrocznego korytarza pod podium z orkiestrą.




                                                              

                                                                            ***


 
   Biegłam ile sił w nogach przez egipskie ciemności, starając się stąpać jak najciszej, by móc nasłuchiwać kroków za mną. Co chwilę zwalniałam biegu, jednak nie słyszałam za plecami nic niepokojącego, jakby ukryta ściana zatrzasnęła się za mną, nie chcąc wpuścić nikogo więcej.
    Jedną ręką podtrzymywałam sukienkę tak, by się nie przewrócić, drugą natomiast wystawiłam przed siebie poruszając się po omacku. Ciemność bardzo mnie spowalniała, wręcz paraliżowała moje ruchy. Sam fakt, że nic nie widzę stał się dla mnie świetnym powodem paniki.
      Korytarz okazał się o wiele dłuższy i bardziej zawiły, niż sądziłam na początku. Było tu też o wiele chłodniej niż na sali. Po chwili czułam już, jak na mojej skórze pojawiają się dreszcze zimna. Każdy mój krok odbijał się echem od lodowatych kamiennych ścian i niskiego sufitu, współgrając z głośnymi uderzeniami mojego serca.
    A co, jeśli korytarz nie ma końca? Zostanę tu uwięziona, a czy ktokolwiek pofatyguje się, by mnie poszukać? Eyden ulotnił się z prędkością światła, kiedy tylko pojawiły się kłopoty, komu tu mogłam jeszcze ufać?
    Kluczyłam wśród dziwnie zlokalizowanych zakrętów i rozwidleń, wciąż nie słysząc żadnych kroków za mną. Moje oczy stopniowo zaczęły przyzwyczajać się do ciemności, przez co o wiele łatwiej było mi zachować szybkie tempo kroku i uważać na coraz częstsze zakręty. Jak wielki musiał być mój pałac, skoro nieprzerwanie szłam już przez dobre kilkanaście minut?
     Przebrnęłam jeszcze przez dwa zakręty, a przy ostatnim rozwidleniu korytarza wybrałam dalszą drogę w lewo. Z obrzydzeniem kilkakrotnie stwierdziłam, że coś otarło się o moją łydkę, miałam tylko nadzieję, że to mysz, a nie jakiś ohydny, włochaty pająk...
    Nareszcie mroczny korytarz dobiegł końca, sufit zaczął się podwyższać, a ja stanęłam przed wysokimi drzwiami z wysoko umieszczoną okrągłą klamką. Nie mając za dużo do stracenia zacisnęłam dłoń na klamce i biorąc kilka uspokajających oddechów, pchnęłam ciężkie drzwi, które niechętnie otworzyły się ze zgrzytem starości.
   
       Znalazłam się w ogromnej sali, przypominającej trochę kolejną salę balową, tylko że ze średniowiecza. Na ścianach wisiało kilka starych obrazów, jednak pokój pozbawiony był wszelkich okien, a jedyne drzwi znajdowały się za moimi plecami.
       Kiedy oczy całkowicie przyzwyczaiły się do otaczających mnie ciemności, dostrzegłam, że sala nie była zupełnie pusta; pośrodku stało ogromne, bogato zdobione lustro.
   Nie miałam nic do stracenia. Starając się nie narobić większego hałasu, podreptałam do niego i ostrożnie stanęłam naprzeciwko, przyglądając się mojemu odbiciu na zakurzonej, nieco zamglonej tafli.
     Moja fryzura nie była już tak piękna, jaką ułożył mi Izaak w garderobie. Kosmyki włosów niezdarnie wystawały z różnych stron, wpadając na twarz i tworząc tym samym nieestetyczny efekt. Jedyne, co wciąż mnie zachwycało była sukienka, nieco pobrudzona z jednej strony od kamiennego paskudztwa, jednak nadal była olśniewająco piękna i dobrana. Musiałam przyznać, że w fiolecie było mi całkiem do twarzy.
        Uniosłam delikatnie prawą rękę. Moje odbicie zrobiło dokładnie to samo, jak przystało na starego kompana. Opuściłam z powrotem dłoń wzdłuż tułowia, patrząc sobie dokładnie w oczy.
   I pomyśleć, że to spojrzenie mogłoby być teraz zupełnie inne, splamione okrutną zbrodnią na niewinnym stworzeniu. Tak, mogłam stać się mordercą. Mogłam pozbawić kogoś najcenniejszego skarbu, jaki kiedykolwiek otrzymaliśmy, kogoś, kto na to absolutnie nie zasługiwał. Nie żałowałam swojej decyzji ani przez chwilę,
     Nagle dziewczyna w lustrze ponownie podniosła rękę. Cofnęłam się kilka kroków w tył, zbita z tropu. Zacisnęłam pięści utwierdzając się w przekonaniu, że wciąż posłusznie znajdują się wzdłuż mojego tułowia. Odbicie dziewczyny o przerażonym, bezbronnym spojrzeniu trzymało w bladej dłoni nóż.

   Zanim zdążyłam zareagować, cisnęła nim w taflę po drugiej stronie lustra.





ⓢ▲ ▲ ▲ⓑ
  
   Jeśli przeczytałaś, skomentuj - będzie mi baaardzo miło :3

    Przepraszam za spory odstęp między rozdziałami, oczekiwałam po prostu weny xd
I jak? Podobał Wam się rozdział? Czy zorientowałyście się w końcówce, o co kaman? :D Mam nadzieję, że tak i że mogłyście choć na chwilę poczuć się jak Noemi ^^ Jeśli macie jakieś uwagi zamieście mi je w komciach.
   Dziękuję za kolejne tysiące wyświetleń, komentarze i nowych #Seconders, jesteście najlepsze! <3
Wpadajcie na aska, pytajcie się o cokolwiek hah :)
 
A Wy jak zachowałybyście się w tej sytuacji? Złapałybyście za nóż tak, jak poradził Eyden?

   
  
   


   


       

28 komentarzy:

  1. O mój Boże, o mój Boże! Jakie to jest zajebiste!!! Kompletnie nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Z każdym rozdziałem zaskakujesz mnie coraz bardziej. :D
    Zabić bezbronne dziecko?! Przecież to niedorzeczne! Dobrze że Noemi tego nie zrobiła. Gdzie w tym czasie był Eyden? No ja sie pytam gdzie?! Jestem tego bardzo, ale to bardzo ciekawa.
    Wyde mi się, że zrozumiałam o co chodzi w końcówce. Drugie wcielenie Noemi chce pozbawić ją życia i zająć jej miejsce,tak? Ja tak to zrozumiałam. Jestem strasznie ciekawa dalszych losów Noemi jak i Eydana. Ciekawe czy uda jej się wydostać "do świata żywych".
    Na jej miejscu też wziełabym nóż do ręki jak mówił Eyden. A dalej nie wiem co bym zrobiła... Mam ogromny niedosyt po tym rozdziale. Mogłabym czytać to opowiadanie i czytać :D
    Jak ty to tobisz że tak wciągająco piszesz? Dziewczyno! Ile ty masz lat? Z 16, 17? No ja nie ogarniam. W tak młoym wieku tak zajebiście pisać... Normalnie kocham <3
    Nie wiem co moge jeszcze napisać. Chyba tylko że pozdrawiam i czekam na następny :* Mam nadzieję że w krótce się pojawi ;)

    Ps. Znasz może jakieś logi w tematyce podobnej do twojej które czytasz i polecasz? Jakbyś mogła napisz mi na asku :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Sama nie wiem..:( podzieliłam tak, bo teraz łatwiej będzie zacząć nowy:) a podobał sie chociaż?:(

      Usuń
  3. Naereszcie nowy rozdział c; jest niesamowity! <3
    Nie chciałabym być na miejscu Noemi!
    Już nie mogę się doczekać, co będzie dalej. Zawsze kończysz w tak ciekawych momentach!
    Pisz jak najszybciej kolejny rozdział.
    Życzę weny ;) ;**
    #Seconder ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. Boze to boskie *.* jak ty to robisz ze potrafisz mnie wciagnac po pierwzym zdaniu? Jejku mam nadzieje ze Noemi nic sie nie.stanie :(

    OdpowiedzUsuń
  5. "Ja jestem Przeznaczeniem" tak??? W tym momencie podbiłaś moje serce ostatecznie. Ona uratowała to dziecko. To biedne, małe, wystraszone... Ok, nie przesadzam :D
    No i co z tą końcówką??? Miałam nadzieję, że akurat ten sen POZOSTANIE snem... Miejmy nadzieję, że dziewczynie nic się nie stanie..
    Czekam na nn

    Dużo weny i żelków życzę
    Żelcio

    OdpowiedzUsuń
  6. cudnie jak zawsze <3
    czekam na następny i życzę weny ;3 / ρ σ ω є я σ ω α

    OdpowiedzUsuń
  7. Czarujesz mnie <3
    Czekam na następny *-*
    #Seconders!

    OdpowiedzUsuń
  8. Zgon. Kocham, szanuje, wielbię, podziwiam. Tyle Ci powiem kochana i szybko dodaj coś bo się potne telefonem. helpmebabyicantlove.blogspot.pl blogonedirectionneverforget.blogspot.pl

    OdpowiedzUsuń
  9. Piękny rozdział. Oczywiście że nie zabiłabym tej dziewczynki. Niech Noemi się z tego wyplącze. Musi porozmawiać z tą dziewczynką i odnaleźć Eydena. Ciekawe kim był zanim umarł. I jak umarł?
    Życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Eyden nie był precyzyjny. Kto wie, czy w końcówce Noemi nie przydałby się nóż. Nie zawiodłam się na niej, dokładnie na to liczyłam, gdy kroczyła z ostrzem do małej dziewczynki. Decydowanie o losach i wcieleniach, to co innego niż zabijanie żywego bezbronnego dziecka dla udowodnienia czegoś bandzie przebierańców. Chyba Noemi poczuła trochę władzy :) Ja jestem z niej dumna.
    Tylko chyba wpadła w małe tarapaty. Co to, kara za brak krwi na sali balowej? Wcielenie się upomina o trochę życia. Nieciekawie.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Boże kocham tego bloga coraz bardziej z każdym rozdzialem, i Ciebie też że to piszesz i chce twój autograf jjezu i boska jesteś *___* pozazdrościć talentu

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetnie piszesz!! Obyś wydała swoją książkę i miała wielu fanów z całego świata!

    OdpowiedzUsuń
  13. Fajne. :) Nawet swetne ! :) Powidzenia dalej. :) (ps. to ja z ask'a 'Sмєяƒєткα. ❤') :))

    OdpowiedzUsuń
  14. Już myślałam, że ona zabije tą dziewczynkę. Mam nadzieje, że nie zabiją Naomi za to, że się sprzeciwiła. I przydałoby się przywalić Eyden'owi. xD
    Życzę weny. :*

    OdpowiedzUsuń
  15. O matko, co dalej?! o.O Co się stało z Noemi? Gdzie był Eyden? Może on by jej pomógł? Czyżby się bał? A Izyda? Ale wgl kto ją uratuje teraz? Chyba to jej wcielenie jej nie zabiło, prawda? No cóż, pozostaje mi tylko czekać na kolejne rozdziały :) życzę weny, naprawdę masz talent <3 jestem na bieżąco, a przynajmniej się staram. Jestem Seconders i na pewno kupię Twoją książkę jak ją wydasz ;** pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  16. http://slowa-czasem-rania-bardziej-niz-czyny.blogspot.com Nowy rozdział. Zapraszam ;*

    OdpowiedzUsuń
  17. SuperFajneZajebiste :) Oby tak dalej ♡
    Czekam na nexta ;).
    #Seconder

    OdpowiedzUsuń
  18. Ja tam zawsze czuje się jak Noemi, więc teraz nawet nie musisz pytać :)
    No tak, po przeczytaniu komentarzy i tego rozdziału oczywiście mam mętlik w głowie. Jest kilka opcji, które są nawet prawdopodobne. Ja nie wiem, którą ty wybrałaś, czy może wymyśliłaś coś jeszcze innego - to, że coś wymyśliłaś kompletnie innego, coś, czego się nie spodziewamy do Ciebie pasuje, więc obstawiałabym jakąś prostą, ale taką rzecz, na którą byśmy nie wpadli. Piszę w liczbie mnogiej, ale może się okazać, że tylko ja tu nie umiem czytać i rozumować :D No ale nieważne ;p
    Strasznie się cieszę, że pojawili się słudzy Ozyrysa! Tak właśnie na nich czekałam i zastanawiałam się, czy ich jakoś pokażesz, czy nie. No i pokazałaś. Super, naprawdę świetnie ;)
    Jak ja bym postąpiła? W zasadzie uważam się za osobę nieco strachliwą, więc kompletnie nie mam pojęcia, co bym zrobiła, gdy tyle osób wywierałoby na mnie presję, gdyby byli władcy... Ale mogę powiedzieć, że nie chciałabym zabić dziecka. Nie chciałabym nikogo zabić - to chyba trzeba podkreślić :) Chyba że pająka ;p A tak w ogóle to wierzyłam, że i Noemi tego nie zrobi, choć muszę przyznać, że odetchnęłam z ulgą, gdy napisałaś, że tylko przecięła sznury :)
    Jak chyba każdego, zastanawia mnie, gdzież to się podział Eyden i co się dalej wydarzy. Twoje opowiadanie bardzo wciąga! Masz coś takiego... No nie wiadomo co to jest, ale chce się czytać i czytać. A nie wszyscy potrafią napisać tak, by chciało się więcej i więcej :) Wiem, że już ktoś to napisał u góry, ale musiałam to powtórzyć :)
    Nie mam zastrzeżeń - chociaż zastanawiałam się, jak się pisze "Bóg egipski" - czy wszystko z wielkich, czy wszystko z małych, czy tak jak napisałaś. Ale jak wygooglowałam to pojawiły się wszystkie trzy wersje, więc zgłupiałam jeszcze bardziej ;p
    Pozdrawiam serdecznie!
    Zuza ;*
    Ps. Przepraszam, że wcześniej nie zaglądnęłam, ale miałam trochę spraw na głowie i musiałam to wszystko jakoś poukładać. A że dzisiaj jest święto, to w końcu znalazłam momencik, by przeczytać rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wielkie!! <333
      PS. pisze się "bóg egipski" na pewno :)

      Usuń
  19. nie moge się doczekać nn :D duuuzo weny życzę

    OdpowiedzUsuń
  20. Zaczęłam dopiero czytać, ale jest ciekawe. Dużo weny życzę.

    P.S. Na moim blogu pojawił się kolejny rozdział http://mia-rosa-przedstawia-where-hope.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  21. *.* Super<3 ty masz talent <3 Czekam na następny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  22. Śwetne naprawdę :)

    OdpowiedzUsuń