sobota, 10 maja 2014

Rozdział 18

    Wpatrywałam się nieprzytomnym wzrokiem w ekranik telefonu, na którym widniała nowa wiadomość, nie potrafiąc wydobyć z siebie głosu. Zdążyłam już zapomnieć o sms-ach, które za każdym razem wypełniały moje żyły paniką i prześladującym strachem. Sądziłam, że ktoś zaprzestał ich wysyłaniu, że się opanował. A jednak, myliłam się. Ten ktoś wciąż dokładnie wiedział gdzie jestem, z kim przebywam i o czym myślę. W dodatku potrafił to idealnie wykorzystać.
    Eyden machinalnie wyłączył "tryb słodkiego rozmówcy" i sprawnie powrócił do swojej czujnej, zdecydowanej postawy. Zajrzał mi przez ramię, marszcząc brwi.
    - Kto napisał? - spytał, obserwując moją twarz, na której wyświetlała się w tym momencie setka emocji. Byłam kompletnie zbita z tropu, spanikowana i przestraszona jednocześnie. Do tej pory byłam pewna, że to właśnie on wysyła mi sms-y, by mnie zastraszyć, by dać swojej osobie więcej posłuszeństwa z mojej strony, abym się go po prostu bała. Teraz natomiast ta hipoteza została skreślona. Eyden przecież nie mógłby się rozdwoić, by wskoczyć za fontannę, cyknąć fotkę i szybko wrócić na miejsce obok mnie. Jedyne, co pozostawało teraz pod znakiem zapytania, to dlaczego nie było go ze mną na fotografii...? Postanowiłam, że poinformuję o wszystkim Eydena dopiero wtedy, gdy sama się dowiem, co w trawie piszczy. Nie będę bez potrzeby wznosiła głupiego alarmu.
      Szybko otrząsnęłam się i zarzuciłam na twarz kurtynę spokoju i rozluźnienia.
      - To przypomnienie o słabej baterii - posłałam mu niewinny uśmiech, starając się nie spuszczać z niego wzroku. Eyden wyraźnie odetchnął z ulgą.
      - No tak. Wszelka komunikacja telefoniczna, w tym sms-y nie są tutaj możliwe - uśmiechnął się i wstał, podając mi dłoń. - A teraz chodź, pokażę ci twoją rezydencję.
      - Jak to nie są możliwe? - zbaraniałam, nie ruszając się z miejsca. Spojrzał na mnie podejrzliwie.
      - Zasięg komunikacji tu nie obowiązuje, przecież jesteśmy kilkaset metrów pod ziemią. A właściwie to w innym wymiarze. - odparł beztrosko, dziwiąc się mojej nagłej bladości.
   Pokiwałam głową i razem ruszyliśmy dalej urokliwą ścieżką, prowadzącą do mojego okazałego pałacu. Pragnęłam zapomnieć o tych przeklętych wiadomościach, by w pełni oddać się radości i ekscytacji z posiadania tak wspaniałej posiadłości. Zżerała mnie ciekawość, jak będzie wyglądał wewnętrzny wystrój i na czym dokładnie będzie polegała moja nowa praca, którą mnie obarczono. Bez mojej zgody, rzecz jasna.
     - Najlepsze zachowam dla ciebie na koniec. - rzekł tajemniczo Eyden, kiedy stanęliśmy przed wysokimi, potężnymi drzwiami wejściowymi. Nawet one wydały mi się teraz dziwnie znajome, kiedy przejechałam wewnętrzną stroną dłoni po ich zdobionych ornamentach.
    Chłopak kiwnął do mnie zachęcająco głową. Wzięłam oddech, złapałam za okrągłą klamkę i delikatnie, by niczego nie uszkodzić przekręciłam ją w dłoni. Eyden nachylił się i pomógł mi pchnąć masywne drzwi.
      Wkroczyłam do środka, wstrzymując powietrze w płucach, bojąc się, że jakikolwiek niekontrolowany ruch może zniweczyć tą chwilę. A tego bym nie przeżyła.
     Szczerze mówiąc to, że wchodząc do Redanów, czy ogrodu  zawsze zapierało mi dech w piersiach stawało się już moim zwyczajem, przyzwyczajeniem do oszałamiającego piękna tego wymiaru. Naprawdę, chciałabym się w tym momencie przyczepić do jakiegoś elementu, który by tu nie pasował, lub mi się nie podobał, ale go najzwyczajniej w świecie nie było. Było idealnie. Choć przyznam, że byłam mocno zaskoczona, gdyż nie tego się spodziewałam po dostojnych architektach wnętrz średniowiecza, czy baroku.
     Po przekroczeniu uroczego przedsionka, ujrzałam przed sobą ogromny jasny salon, wypełniony po brzegi nowoczesnym sprzętem elektronicznym, wielką na prawie całą ścianę plazmą i miękkimi kanapami, oczywiście w kolorze fioletowym, tak jak i wszystkie dodatki. Ściany pokryte były jasną farbą, a na jednej z nich rozpościerała się fioletowo-biała flaga, symbolizująca Redan Drugi. Od salonu odchodziło kilka korytarzyków z pokojami, natomiast naprzeciwko na górę prowadziły z dwóch stron drewniane schody. Jednym słowem - raj na ziemi.
      - Podoba ci się? - spytał Eyden, podchodząc bliżej mnie, zamknąwszy wpierw drzwi. Spojrzałam na niego z rozdziawioną buzią.
      - Jakim cudem wytrzasnęliście ten sprzęt?! - ruszyłam w głąb pomieszczenia, przerzucając w dłoniach gry wideo i podziwiając okazałą wieżę stojącą na regale. Eyden zachichotał.
      - Nieźle, co? Rezydencja została wyposażona na podstawie twoich zainteresowań i potrzeb. Nie ukrywajmy się, twoja praca będzie zbyt stresująca, byś nie zasługiwała na takie bajery.
      - Znów grzebaliście mi w mózgu? - pierwszy raz nie miałam im tego za złe. Na półce z muzyką znajdowała się setka ulubionych albumów i płyt moich ukochanych wykonawców. Aż mi się głos trząsł.
      - Prawie. Tym razem postawiliśmy na wolny wybieg dla twojego umysłu, czyli sen, rzecz jasna. Stan, w którym twoja wyobraźnia pracuje swobodnie i bez zakłamań. Zaprojektowaliśmy sen, by przyśnił ci się wymarzony dom, na którego podstawie właśnie zbudowaliśmy to cudeńko.
     Już wiedziałam, dlaczego to wszystko wydawało mi się takie znajome; ogródek, fontanna, wszystko to skądś pamiętałam! Ten sen przyśnił mi się kilka miesięcy temu, jednak nie z pozytywnych pobudek go tak dobrze zapamiętałam. Przecież to był senny koszmar! Przecież obudziłam się wtedy z płaczem, nie mogąc usnąć przez drugą połowę nocy, z obawy o jego powrót. Od tego wszystko się przecież zaczęło...
      "Noemi, zapomnij o tym. Rozejrzyj się, twój drugi dom to istny raj!" - odetchnęłam.
      - Wnętrze rezydencji z mojego snu nie było takie jak tutaj - zmarszczyłam brwi, rozglądając się. - Było bardziej dostojne, królewskie.
    Eyden pokiwał głową i wycofał się przed drzwi przedsionka, gdzie leżał duży, zdobiony dywan, na którym wyszyte były jakieś słowa w nieznanym mi języku. Brunet ściągnął szybko but, by go nie pobrudzić i stanął jedną nogą na jednym z rogów dywanu.
      W tym momencie cały salon szybko zawirował, a w miejsce nowoczesnych sprzętów rozrywki znikąd pojawiły się kosztowne, królewskie kanapy, stoliki i obrazy na ścianach, przedstawiające zapewne ważnych historycznych władców - w tym również i Parę Królewską. Miejsce plazmy zajął teraz rozpalony kominek, z którego tryskał wesoło pomarańczowy ogień, smagając językami iskier  czystą szybę. Ze starodawnego wyglądem radia leciała muzyka klasyczna, dostojnie wypełniając pomieszczenie stoickim spokojem i relaksem. Również drzwi do pozostałych pokoi dostały ozdobnych ornamentów i pozłacanych klamek. Teraz salon wyglądał identycznie, jak z mojego snu.
     Otworzyłam szeroko oczy.
    - Ale...jak to... - wybąkałam, rozglądając się na wszystkie strony. Szybko zdjęłam buty. Zrobiło mi się głupio, że w tak dostojnym pomieszczeniu chodzę w brudnych buciorach, niszcząc starannie haftowane dywany. To pomieszczenie było godne króla!
    - To na wypadek, gdyby Ozyrys zechciał cię niespodziewanie odwiedzić - wyjaśnił Eyden, chichocząc na widok mojej miny. - Jest sprzymierzeńcem właśnie takich klimatów. O Izydę się nie obawiaj, na pewno spodobałaby się jej i tamta nowocześniejsza opcja, jednak z Ozyrysem lepiej nie ryzykować. - westchnął.
    - Mi również podoba się bardziej tamta opcja - powiedziałam nieśmiało i podskoczyłam do dywanu, naskakując na jego lewy górny róg. Salon znów zawirował, ponownie odkrywając moje królestwo, w którym zabrzmiała rockowa, głośna muzyka. Podeszłam do małego stolika z koszykiem pełnym filmów na DVD i z zachwytem wyciągnęłam z niego jedną płytę.
     - Eyden, obejrzyjmy Titanica! - rzuciłam błagalnym tonem. - Zobaczysz, jaki to piękny film! Chłopak rzucił mi potępiające spojrzenie i ściszył nieco muzykę.
     - Zwiedzamy dalej - oznajmił stanowczo i pociągnął mnie za rękę w stronę schodów, prowadzących na górę. Zawiedziona odłożyłam do koszyka płytę i podreptałam posłusznie za Eydenem.
      Tak właśnie myślałam, że jest jak każdy inny facet - nie ma za grosz poszanowania dla tej historycznej, nieszczęśliwej miłości, na której ja za każdym razem płakałam.
      - Co jest w tamtych pokojach? - spytałam, wskazując palcem na dwa korytarzyki, odchodzące od salonu.
      - Po jednej stronie jest pokój muzyczny, prywatne kino, stajnia dla koni, sauna, basen, mini dżungla i jeszcze kilka pokoi tego typu.
      Słysząc to, prawie się oplułam własną śliną. Że co proszę?! To wszystko było w moim drugim domu? Prywatne kino?! Dżungla?!
      - Eyden chodźmy taaam - zawyłam, ciągnąc go z całej siły za rękę. Ten oczywiście ani drgnął.
      - Natomiast po drugiej stronie są dwie łazienki i kuchnia. Wszystkie te pokoje rozrywkowe, po naciśnięciu przycisku na dywanie w przedsionku zmieniają się w pokoje do dyskusji, pokoje gościnne, czy jakieś dodatkowe biura, w razie czego. - kontynuował spokojnie. - Później sobie wszystko dokładnie zobaczysz i przetestujesz. Chodźmy na górę.
      Coś czułam, że tak szybko z tej rezydencji nie wyjdę. Fakt, że tygodnie tu spędzone okażą się tylko kilkoma godzinami na ziemi był dla mnie jak miód lany na serce. Już nie mogłam się doczekać, kiedy wreszcie tu zamieszkam, chodź na kilka dni, by móc zasmakować królewskiej rozkoszy.
     - A, i jest jeszcze jedna sprawa - powiedział Eyden. - Mam nadzieję, że to dla ciebie oczywiste, że nie możesz tu nikogo przyprowadzać, nawet jeśli nauczysz się już samodzielnie otwierać portal.
     Trochę się zawiodłam. Naprawdę chciałam pokazać to wszystko Harremu, rodzicom, czy nawet Amy i Alex. Ba, Jannet wprost umarłaby z zazdrości! 
     - Dlaczego nie? - spytałam, kiedy wdrapaliśmy się na pierwsze i jedyne w rezydencji piętro. Eyden rzucił mi ostrzegawcze spojrzenie.
     - Ponieważ to nie jest ich świat, nie należą do niego. W dodatku to bardzo niebezpiecznie. Nie będę ci tego tutaj teraz tłumaczył, sama się dowiesz wszystkiego w swoim czasie. Po prostu: nie i koniec.
     Podniosłam rękę niczym siedmiolatek w pierwszej klasie, chcący zadać pytanie swojej nauczycielce.
    - Tak? - zniecierpliwiony Eyden wypuścił z ust powietrze.
    - Jeżeli ja jestem potomkinią Ozyrysa, to znaczy, że moi rodzice również nimi są?
  Brunet zatrzymał się na chwilę, mrużąc oczy. Otrząsnął się i znów kontynuował wspinaczkę po wysokich schodach, twardo stawiając stopy na każdym stopniu.
     - Nie. - odrzekł szybko, nie patrząc na mnie.
     - Ale jeżeli...
     - Powiedziałem nie! - zagrzmiał donośnym głosem, niczym rozgniewany lew.
   Nie można już zapytać? Chyba należą mi się słowa wyjaśnień i prawo do zadawania pytań, co nie?
    Westchnęłam na znak, że rozumiem. Nie miałam zamiaru ani dalej denerwować kompana, ani łamać tutejszych ściśle określonych zasad. Jak na razie byłam tu nowa i czułam, że jak najlepsza opinia u Ozyrysa i Izydy może mi wiele ułatwić.
      Na piętro składał się duży korytarz z balkonikiem, z którego można było wyjrzeć na salon, kolejne dwie łazienki, w tym jedna typowo relaksacyjna, mała kuchenka, kilka dodatkowych pokoi, moja sypialnia i oczywiście główne biuro.
     Miałam ochotę zwiedzić to wszystko naraz, każdy pokój poznać i przekonać się o jego rajskiej naturze, bo byłam pewna, że na żadnym z nich się nie zawiodę. Niestety Eyden stwierdził, że nie mamy zbyt wiele czasu, by podziwiać całą rezydencję, toteż zaprowadzi mnie do rzeczonej na początku "wisienki na torcie" - mojego biura.
     Stanęliśmy naprzeciw dużych dwuskrzydłowych drzwi, wykonanych z delikatnego, lekkiego szkła. Aż bałam się ich dotknąć, by przypadkiem nie go nie zbić.
    - Wyglądają, jakby się zaraz miały rozlecieć - stwierdziłam, przypatrując się im bliżej. - Nie powinny być jakieś bezpieczniejsze?
    - Ależ są. Zostały wykonane z najmasywniejszego, niezniszczalnego i najtrwalszego metalu świata, Nederu.
    - Nigdy o nim nie słyszałam - zdziwiłam się. Jeśli jest taki niezniszczalny, powinnam o nim słyszeć wcześniej.
    - Na ziemi jeszcze go nie wynaleziono - Eyden uśmiechnął się. - Jesteśmy kilkaset lat do przodu, niż wy, ludzie.
      Albo mi się wydawało, albo wyczułam czystą pogardę.
    - Dodatkowe zabezpieczenie daje jeszcze kod. Wybierz jakiś, który łatwo zapamiętasz, ale który nie łatwo będzie zidentyfikować, tak w razie czego. - odwrócił wzrok, bym spokojnie mogła wprowadzić własne zabezpieczenie.
  Podeszłam do małego kalkulatorka obok drzwi, wmontowanego w ścianę i zastanowiłam się chwilkę. Na pewno nie mogłam wybrać kodu, typu 1234, albo 0000, bo to byłoby zbyt banalne. Postawiłam więc na 0207 - dzień i miesiąc urodzin Harrego. Wydał mi się najstosowniejszy.
     Drzwi automatycznie otworzyły się przed nami, ukazując pomieszczenie w kształcie ogromnego koła. Pośrodku miękkiego białego dywanu stało ładne drewniane biurko z białym skórzanym fotelem i takiego samego koloru małym laptopem. W biurze nie było ścian. Tworzyły je postawione naokoło  wysokie regały, na których starannie poukładane zostały alfabetycznie tysiące białych segregatorów, zawierających setki białych teczek. Były tak poupychane, że między nimi ciężko byłoby wsunąć choćby najcieńszą igłę.
     - Czy to jest to, co myślę? - spytałam cicho Eydena, wchodząc do środka. Starałam się ogarnąć wzrokiem wszystkie segregatory.
     - To biografie i scenariusze życia wszystkich ludzi na świecie.
   Przeklęłam cicho. Stałam właśnie przed siedmioma miliardami ludzkich historii i przeżyć. Znałam ich przeszłość, teraźniejszość i co najdziwniejsze przyszłość, mogłam wyjść na ulicę i wykrzyczeć do każdego, co się wydarzy za godzinę, lub za kilka lat w jego życiu. Mogłam wszystko.
     - A teraz usiądź, muszę ci wyjaśnić kilka istotnych spraw... - Eyden odchrząknął, a ja zajęłam miejsce za biurkiem. Skórzany fotel był bardzo wygodny.
     - Jak widzisz, masz przed sobą teczki z ludzkimi scenariuszami życia, których rzecz jasna nie wolno ci nikomu wyjawić. Każda zdrada, czy podpowiedź będzie natychmiast wykryta i surowo ukarana. - rzucił mi ostrzegawcze spojrzenie i kontynuował: - Co chwilę któraś z teczek znika z powodu śmierci delikwenta, a jej kopia jest transportowana automatycznie do archiwum w innym budynku. Oczywiście nie będziesz musiała szukać danych segregatorów, wystarczy, że wpiszesz w przygotowany program na laptopie dane typu kontynent, kraj, płeć, wiek, czy nazwisko, a półka z odpowiednim segregatorem podświetli się.
   Pokiwałam głową z uznaniem.
   - A teraz przejdźmy do tego, na czym będzie polegała twoja praca... - Eyden podszedł do mojego biurka, otworzył jedną z szuflad i położył przede mną czarną grubą księgę, na której napisane było pozłacanymi literami: "Regulamin".
   - Weź to do domu i postaraj się ją szybko przestudiować, abyś jak najszybciej mogła zająć się swoją pracą. Tylko uważaj, żeby nikt jej przypadkiem nie znalazł.
    Przewertowałam przelotnie regulamin, jęcząc w duchu i klnąc na mikroskopijną czcionkę. Na za tydzień miałam do nadrobienia dwie lektury szkolne, zapowiadało więc wiele nieprzespanych nocy.
     - Jak ci mówiłem już na Sparrow13, twoim zadaniem będzie tworzyć ludzkie przeznaczenie.
     - Nie rozumiem. - przerwałam mu automatycznie.
     - Będziesz otrzymywała zlecenia, dajmy na przykład Jana Kowalskiego. Szukasz jego scenariusza w odpowiednim segregatorze, odczytujesz go uważnie i ustalasz, który z momentów w jego życiu sprawi, że dopełni on swojego przeznaczenia, czyli na przykład wynalezienie czegoś, poślubienie kogoś, zamordowanie kogoś.
      - Zamordowanie? - wypaliłam. Brunet kiwnął głową.
      - Zbyt wiele rzeczy na świecie dzieje się z powodu zła. Wszystko kręci się z powodu zła.
     Zamilkłam. Chyba miał rację.  
      - W jaki sposób mam doprowadzić do skutku siedem miliardów scenariuszy sama?
      - Masz do tego asystentów, pomocników i oczywiście swoją działkę wypełnia również Para Królewska. Nie siedzisz w tym sama. Tylko że dopełnianie scenariuszy, będzie tylko twoją praktyką. W rzeczywistości później zajmiesz się czymś innym. - odparł sucho Eyden, spuszczając wzrok.
      - Czym takim? - sama nie byłam pewna, czy naprawdę chcę to wiedzieć. Zwinęłam dłonie w piąstki.
      - Na cmentarzu wspomniałem ci również o systemie trójkowym, prawda? - pokiwałam głową, przypominając sobie tamtą noc. - Bunty w Advento wciąż narastają z powodu wielkiego opóźnienia  wyjścia wcieleń na świat. Jesteśmy więc zmuszeni wprowadzić niedługo ustawę, w której na jedną duszę przypadną tylko trzy wcielenia, a inne pozostałe zostaną przetransportowane do innych dusz.  Ale nawet w ten sposób mogą nie zostać wykorzystane wszystkie, gdyż ich produkcja wciąż trwa. Dlatego zależy nam na czasie.
     - Naprawdę nie mogą poczekać? - spytałam zaskoczona. - Przecież oni nie żyją, nie mają uczuć.
     - Ale mają umysły, ich uczucia są martwe, jednak istnieje ich namiastka. - odparł Eyden. - Poza tym na świecie do tej pory żyło około sto osiem miliardów ludzi! Wiesz, co to oznacza?
    Pokiwałam przecząco głową.
     - Oznacza to, że na jednego żywego człowieka przypada tylko około osiemnastu zmarłych.  Wyobrażasz sobie, ile pokoleń w Advento się niecierpliwi?
   O Matko Boska. Z tego, co Eyden niedawno mi mówił, kolejki w Redanie Pierwszym ciągną się milionami lat do przodu. Nie trudno było pomyśleć, jaki kocioł tam panuje.
     - A co ja mam do tego? - spytałam po chwili namysłu, kładąc dłonie na kolana. Eyden wbił we mnie pusty wzrok i nachylił się lekko w moją stronę.
     -Twoim  zadaniem będzie w ustalony sposób przyspieszyć śmierć innych, by kolejne wcielenia  mogły zająć ich dusze. Twoim zadaniem będzie zabijać, Noemi. Będziesz ich śmiercią.












ⓢ▲ ▲ ▲ⓑ

UWAGA! Rozdział 18 został zmieniony, więc zanim przeczytasz kolejny, wiedz, że sporo się pozmieniało. :)












   

 
 
    
    
  
        
    


   

17 komentarzy:

  1. Boze ty jestes świetna :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam Cie <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Madzia oby tak dalej ^^ to co piszesz jest naprawde dobre, nieźle się wyciągnęłam, zaglądam co 2 dni z nadzieją, że dodałaś nowy rozdział, ciągle mam niedosyt ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne <3 *,*

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialneee <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Wspaniały ! <3 Kocham Cie XD
    Zapraszam też do siebie na nowy rozdział : http://always-i-dont-know-what.blogspot.com/2014/05/rozdzia-3-18.html

    OdpowiedzUsuń
  7. Wspaniale jestes swietna :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetne ! :D

    OdpowiedzUsuń
  9. To ja ta z Ask.fm xD
    Rozdzial CUDNY :*****
    Czy moglabys dodac "milosne" watki harryego i noemi ? I moze wiecej akcji ze " swiata zywych i normalnych"?
    Czekam ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej! może wspólna obserwacja? - odpowiedz u mnie ♥

    http://somedayitwillbebetter.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. OMG ! Masakra <3 pisz szybciej bo nie wytrzymam

    OdpowiedzUsuń