Okrągła klamka drzwiczek od szafy poruszyła się dokładnie tak, jakby ktoś ciągnął za nią od środka. Powoli wstałam z krzesła, zdecydowanie pobijając rekord dzisiejszych głębokich oddechów. Ostrożnie wyciągnęłam rękę w stronę klamki i złapałam ją. Przymrużyłam oczy i zaciskając zęby szarpnęłam z drzwi. Z szafy nagle wytoczyła się czarna kulka, lądując zwinnie na dywanie.
- Cholera, Dexter! - krzyknęłam i zamknęłam pustą szafę. Kot miauknął donośnie i zadowolony podreptał po schodach do kuchni.
Chwila, od kiedy koty umieją ciągnąć za klamki? I od kiedy potrafią wysyłać sms-em zdjęcia własnego autorstwa?! Wciągnęłam powietrze i jeszcze raz ostrożnie przeszukałam zawartość szafy, ale nic. Stała pusta, za moimi ubraniami również nie kryło się nic ciekawego. Zrezygnowana zamknęłam szafę.
***
Kolejne dni w szkole przemijały szybko na rozmowach z Amy, Alex, oraz z Leą, oczywiście kiedy nie była okrążana przez wiecznie nadufaną blondi Jannet. Nadrobiłam sobie cały materiał i przyznaję, że przyzwyczaiłam się do nowej szkoły i wchodziłam do niej coraz pewniej. Idiotyczne spojrzenia traciły na sile i ilości.
Moją Toyotę kalekę tata Harrego przywiózł kilka dni po parkingowym incydencie, śmiejąc się ze mnie z moim ojcem, jak to mi wyleciało koło. Przesiedział z nim cały wieczór. Boki zrywać. Do czasu, kiedy auto było jeszcze w naprawie, do szkoły jeździłam z Harrym. Na szczęście jego tata wytłumaczył moim rodzicom, że na motorze z nim jestem bezpieczna i że chłopak jest urodzonym motocyklistą. Na bank.
Tajemniczego bruneta więcej nie spotkałam, nie zauważałam już go w szkole, rozglądałam się nawet na ulicy w drodze do domu. Zaczęłam nawet wątpić, czy on w ogóle chodzi do tej szkoły, i czy może przypadkiem go sobie sama nie uroiłam przez ten las. Wolałam zapomnieć o całej sytuacji i skupić się na lekcjach.
W dodatku zbliżała się jesień.
***
- Co w jesieni takiego ekscytującego? - spytałam Amy w stołówce podczas przerwy obiadowej, kiedy siedząc przy stoliku obok Alex grzebałyśmy we frytkach.
- Jak to co? - Amy spojrzała na mnie znad swojej sałatki light niedowierzającym wzrokiem. - Jesienią zaczynają się Igrzyska Teatralne! - oznajmiła głośno, tak, jakby to była rzecz oczywista.
- To taka tradycja, jesień to czas przedstawień teatralnych - wytłumaczyła mi Alex znacznie mniej podekscytowanym głosem. Pokiwałam z uznaniem głową i niewzruszona wróciłam do frytek.
- W tym roku w finale jest "Romeo i Julia". - powiedziała rozmarzonym głosem Amy. - Jak myślicie, kto nadaje się na Romea? Albo na Julię?
Jej ton głosu ewidentnie wskazywał na to, byśmy jednogłośnie odparły, że to ona będzie Julią idealną.
- Czy ja wiem... - Alex wyjrzała znad książki od geografii i rozejrzała się po stołówce. - Może Angelina Clark?
Amy skomentowała to głośnym prychnięciem i wzburzona wzięła kolejny kęs sałatki, wpatrując się nienawistnym spojrzeniem w siedzącą naprzeciwko blondynkę. Zgaduję - Angelinę.
- Kurde - rzuciła Alex odczytując nowego sms-a. - Dziewczyny, macie ochotę kopsnąć się ze mną dziś do centrum? - spojrzała na nas z nadzieją w oczach.
- Jasne, muszę poszperać za jakąś sukienką do roli... Znaczy, na urodziny kuzynki. - uśmiechnęła się. Dziś akurat również byłam po południu wolna, a letnich ciuchów wciąż mi brakowało.
- Ja również chętnie pojadę. - odparłam. - Po co jedziesz?
Alex wrzuciła telefon do kieszeni i wbiła we mnie wzrok.
- Ojciec każe kupić mi dla niego kalosze z Nike, wiesz, do łowienia ryb...
Amy wypluła colę na stolik i krztusząc się zakaszlała ze śmiechu.
- Kalosze z Nike? Do brodzenia w rzekach? - wyszczerzyła zęby śmiejąc się.
- Znasz mojego tatę, sam sobie tego nie kupi.
- Sieć rybacką też kupujemy? - zakaszlała ponownie.
- Jedziecie, czy nie? - Alex zaczerwieniła się.
- Pewnie. - uśmiechnęłam się do niej i po chwili wszystkie wybuchłyśmy śmiechem, udając się na hiszpański.
***
Tego samego dnia po szkole stanęłam przed domem na podjeździe. Nieco się rozpogodziło, więc darowałam sobie kurtkę, zabrałam tylko torbę z pieniędzmi; zamierzałam dokonać rewolucji w mojej szafie i byłam pewna, że z Amy z łatwością wypełnię misję. Już po kilku dniach znajomości przejrzałam jej typ osobowości - zakupoholiczki.
Biały samochód z zadowoloną Amy za kierownicą wyjechał zza zakrętu i zatrzymał się obok mnie. Wślizgnęłam się na tylne siedzenie obok Alex i zapięłam pas.
- Widzę, że kiedy prowadzi ta wariatka nikt nie chce siedzieć z przodu - rzuciła z uśmiechem Alex.
- Ja bynajmniej mam prawko - odgryzła się z naciskiem Amy i ruszyłyśmy z podjazdu. Droga do centrum nie powinna zająć nam dłużej, niż dwadzieścia minut, wliczając w to korki, na które rzecz jasna trafiłyśmy. Alex wrzuciła do odtwarzacza płytę One Direction, więc zrobił się z tego wszystkiego wesoły autobus. Sama osobiście uwielbiam ten zespół i nie pozwoliłam, by Amy psuła klimat swoim antypodejściem.
Zaparkowałyśmy pod jedną z dużych galerii i zabierając swoje torby ruszyłyśmy do środka. Mimo że był środek tygodnia korytarze były dość zatłoczone, a wszystkie siedzenia w licznych kafejkach były zajęte. Całe ogromne pomieszczenie robiło wrażenie swoją skomplikowaną siecią przejść i rond z dziwacznymi drzewkami pośrodku. Sama nie wiem, jakbym połapała się bez jakiejś mapy, ale na szczęście Amy czuła się jak w domu, więc po chwili z łatwością odnalazłyśmy ulubiony sklep rybacki taty Alex.
Nie było w nim prawie nikogo, przy akwariach szwędał się tylko jakiś gruby łysy facet i pukał palcem w szybę do ryb.
Udałyśmy się do działu z butami. Kiedy Alex szukała rozmiaru taty, oparłam się dłonią o szafkę z pokarmem dla rybek.
- Cholera - jęknęłam, kiedy zauważyłam, że wsadziłam rękę prosto na błotniste, zielone dno brudnego akwarium. No tak, dziś było zbyt spokojnie, bym czegoś nie odwaliła.
Amy zaśmiała się i podała Alex kolejną parę kaloszy.
- Idę to umyć - spojrzałam z obrzydzeniem na ufajdaną, cuchnącą glonami rękę.
- Będziemy czekać przy wyjściu - rzuciły dziewczyny, po czym trzymając dłoń jak najdalej od siebie wyszłam na korytarzyk. Rozejrzałam się chwilę i udałam się w prawo, do toalety. Przeszłam kawałek, mijając matkę z czterema ryczącymi chłopcami w wózku i lekkim kopniakiem otworzyłam drzwi łazienki.
Była pusta i bardzo przestronna, w odcieniach ciemnego brązu. Podeszłam do lśniącej umywalki i odkręciłam kurek. Woda gwałtownie wyprysnęła z kranu i zimna woda zmyła mnie od pasa w górę, zostawiając po sobie jedną, wielką, mokrą plamę.
- Cholera - mruknęłam, i szybko wymyłam dokładnie ręce (mieli nawet bananowe mydło w piance). Obróciłam się, sprawdzając, czy nie ma nikogo w łazience i spróbowałam osuszyć nieco bluzkę. Chwyciłam papierowy ręcznik i potarłam kilka razy o materiał.
Nagle usłyszałam sygnał przychodzącego sms-a - zapewne od Amy, lub Alex, z pytaniem kiedy będę. Wytarłam ręce i wyciągnęłam telefon. Po raz kolejny nie wyświetlił się numer. Wciągnęłam gwałtownie powietrze, poczuł ucisk w żołądku. Otworzyłam wiadomość i wbiłam wzrok w litery na ekranie:
Może zaczekasz tu ze mną chwilę, zanim bluzka wyschnie?
***************************
Uhuhu troszku się spóźniam ostatnio xd Przepraszam za jakiekolwiek błędy, proszę o szczere opinie :) <3
Boże boskie <3 i te końcówki :P KOCHAM TEGO BLOGA I CIEBIE ŻE GO PISZESZ :)
OdpowiedzUsuńAaa <3 Kocham twojego bloga ;**
OdpowiedzUsuńŚwietne! Ten tajemniczy numer jest chyba jakimś zoboczeńcem... whatever. Dziewczyno! Nieźle piszesz, ba! świetnie! To nadaję się na książkę, i wcale nie przesadzam :D Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńBoskie <3
OdpowiedzUsuńsuper ;))
OdpowiedzUsuńzapraszam na bloga ---------> http://lovemeliikeyoudo.blogspot.com/
Boże jest boski *_* <3 <3
OdpowiedzUsuńświetne <33 Cudnie piszesz, zacznę częściej wchodzić na tego bloga ;*
OdpowiedzUsuńHaha, zboczeniec? Mooże... ;p Ale niekoniecznie!
OdpowiedzUsuńWhatever! Zarąbiste imiona dałaś i głównej bohaterce, i jej kotu, i temu chłopakowi! Takie mało spotykane - choć Dexter może jest jakiś znany (skąd ja to imię kojarzę?).
Matko, czytam, czytam i cały czas mnie czymś zaskakujesz. Niby tu się nic nie dzieje i nagle takie BUM! I akcja z tym smsem. Haha jak Noe pochlapała się wodą z kranu to przypomniało mi się, że mnie kran w szkole również nie lubi i co jakię czas, w najmniej odpowiednim momencie, mnie poleje :D
Masz bardzo fajny styl pisania. Nie zanudza, wszystko jest takie realistyczne - chociażby to, że ją ochlapał kran :D Bardzo mi się podoba! Będę to powtarzała w każdym komentarzu!
Igrzyska Teatralne? Brzmi ciekawie! Już nie mogę się doczekać, aż się to zacznie!
Ta akcja z poprzednich rozdziałów z lasem, była mega pokręcona! Tak się zastanawiałam nad jakimś wytłumaczeniem tego i nic nie mogę wymyślić. Ale cudownie to opisałaś! Naprawdę :)
Mam nadzieję, że jutro ud mi się znów wpaść i przeczytać kilka kolejnych rozdziałów :)
Pozdrawiam serdecznie!
Zuza ;*
Zgadzam się z poprzedniczką. Ciągle zaskakujesz, nic takiego się nie dzieje, wszystko ok i nagle SMS. Matko :o
OdpowiedzUsuńhappyhappy-doll.blogspot.com
Mega no jak zwykle ;p Oj i przepraszam że nie skomentowałam poprzedniego ale nwm gdzieś mi to znikło czy co ;o Cuuuudnyy <33 / Asia
OdpowiedzUsuńBoże, czytam i czytam.. Wkręciłam się! Wszystko jest ok, a tu nagle jakieś sms'y itp.. Umiesz wystraszyc :D Pięknie! <3 / Asia, ktorej dalas linka na aksu C:
OdpowiedzUsuńJakie straszne :o
OdpowiedzUsuń