wtorek, 8 kwietnia 2014

Rozdział 14

    Ostrożnie ominęłam ogromną czarną dziurę w polanie i podskoczyłam do Eydena. Przybrał bardziej wyluzowaną pozycję, jakby ktoś powiedział mu "spocznij" i spojrzał na mnie z satysfakcją.
   - Jak ci się podoba? - spytał, biorąc mnie za rękę i ciągnąc w kierunku otchłani. Wbiłam stopy w ziemię.
   - Jak mi się podoba? Myślałam że idzie koniec świata, prawie mi łeb urwało, a ty się pytasz jak mi się podoba? - wybuchłam, wymachując rękoma. - W życiu tam nie zejdę, nie zmusisz mnie.
   - Kochanie - Eyden uśmiechnął się do mnie troskliwie. - Za koniec świata jesteś odpowiedzialna ty, jak więc mógł on teraz nastąpić? Poza tym jesteś cały czas tu ze mną, więc...
   - Więc jestem bezpieczna? - prychnęłam.
   - Więc musisz robić to, co ci każę.
   Zamknęłam usta. Jedyne, co o nim wiedziałam to to, na co go stać. Nic poza tym. Wyciągnął rękę w moim kierunku, zachęcająco kiwając głową w stronę ogromnej czarnej dziury w polanie. Posłusznie podążyłam za nim, niezdarnie kuśtykając. Szumiało w mi w głowie, a w uszach odczuwałam nieprzyjemne głuche dzwonienie.
   - Nikt tego nie zauważy? - spytałam, kiedy zbliżyliśmy się do schodów, swoją konsystencją przypominających kruchy piasek.
   - Zaraz po naszym zejściu przejście także zniknie. Nikt nie ma prawa się o nim dowiedzieć, a wszelkie środki bezpieczeństwa są starannie zachowane - odparł.
   - Widocznie nie, skoro moje wcielenie się wydostało - mruknęłam. Zignorował to i łapiąc mnie pod łokieć ostrożnie stanęliśmy na pierwszym stopniu czeluści. Wbrew moim obawom - nie rozpadł się. Spojrzałam ukradkiem w dół. Na dole nie było nic. Totalna, przerażająca czarna pustka, nie było nawet widać końca schodów. Przełknęłam głośno ślinę i spojrzałam na Eydena.
    - Ile razy już tu schodziłeś?
    - Kilkanaście, nie zawsze w ten sposób przekraczam portal. Tak jest bardziej spektakularnie, ale również podnosi się ryzyko, że ktoś nas nakryje, w końcu czarne dziury nie są tu codziennością. Nie są, prawda?
    - Nie.
    - A więc właśnie.
   Powoli, krok po kroku pokonywaliśmy strome stopnie. Po bokach nie było poręczy, Eyden więc znajdował się po stronie przepaści, ja natomiast podtrzymywałam się ściany ziemi u mojego boku. Jeszcze tego brakowało, żebym wleciała w tą cholerną otchłań.
    - Co by się stało, gdybym tam spadła? - nabrałam powietrza, próbując nie patrzeć w gęstą czerń pod moimi stopami. Piasek na schodach nieraz przekruszał się, sprawiając, że nieraz moje nogi niemal traciły oparcie. Chłopak zamyślił się.
    - Cóż... Jeszcze nikt nie był na tyle głupi, by tam skakać, ale podejrzewam, że pozostałabyś bez wymiaru, a twoje ciało zostałoby unicestwione. Tym samym uzyskalibyśmy efekt wiecznie błądzącej duszy - odparł beztrosko, poprawiając sobie fryzurę.
    Kim on do cholery był?! A co gdybym naprawdę tam wpadła? Wyciągnąłby grzebyk?
    Ostrożne schodzenie w dół powoli zaczęło się robić monotonne. Poza tym wciąż byłam nieźle poobijana, a przeszywający ból w żebrach nie pomagał mi w zachowaniu koncentracji.
    - Sto pięć... sto sześć... i sto siedem - Eyden zatrzymał mnie ręką. Odetchnęłam z ulgą i podtrzymując się jego silnego ramienia niezdarnie wytrzepałam sobie piasek z buta. Nie wiedziałam, czemu się zatrzymaliśmy. Z tego, co widniało na dole nie znajdowaliśmy się  nawet w połowie drogi, mimo że niebo u góry było już tylko małą, niebieską kropką.
    - Nie idziemy dalej? - spytałam zaskoczona.
    - Musimy zamienić się miejscami - odrzekł brunet i złapał mnie za ramiona, próbując nas obrócić.
    - Zostaw mnie, ja spadnę! - kurczowo chwyciłam się obiema rękami ściany ziemi. Niechcący pociągnęłam za jakiś cienki korzeń, siła odrzutu odepchnęła mnie gwałtownie w tył. Straciłam równowagę i wpadłam łokciami na Eydena, spychając go prosto w czarną przepaść.




                                        


                                                         ***
     - Jezus Maria Eyden?! - uklękłam na piaskowym schodku i wydarłam się w otchłań. Na miłość boską co ja zrobiłam? Przecież on się stał teraz wędrowną duszą, czy Bóg wie co! Nawet nie wiem, czy przeżył. Ba, na pewno nie przeżył! Przez moją panikę i niezdarność znów kogoś zraniłam. Zabiłam! Zabiłam Eydena!
     - Eyden! - wrzasnęłam po raz kolejny, a łzy popłynęły mi po policzku.
     Cisza.
    A jeżeli on tam jest? Zwykle w filmach było tak, że jak ktoś spadał w przepaść, to się chwytał w ostatnim momencie gałęzi i się uratował...
      Wydarłam się ostatni raz. Podniosłam się z kolan i wyprostowałam, oddychając głęboko.  Musiałam go uratować, tylko to się teraz liczyło. Nie mogłam zostać z tym wszystkim sama, nie poradzę sobie bez niego. Pochyliłam się, gotując się do skoku, niczym tygrys. Zamknęłam oczy i już miałam rzucić się w otchłań, kiedy ktoś złapał mnie mocno za rękę.
    - Co ty robisz, idiotko! - przyciągnął mnie do siebie i objął ramionami tak gwałtownie, że zaczęłam się krztusić.
    Zaczęłam szlochać w jego koszulkę, trzęsąc się jak galareta.
    - Eyden? - wyklekotałam niewyraźnie w materiał.
    - Nic mi nie jest - pierwszy raz usłyszałam, żeby jego głos przybrał tak łagodną barwę. Bez żadnych sarkazmów, ostrości. Pierwszy tak ucieszyłam się na jego głos.
    - Jak ty to... - nie dokończyłam, znów zanosząc się nieopanowanym płaczem. Nie miałam pojęcia, dlaczego tak to przeżywam. Przecież on nic dla mnie nie znaczył. Ba, jeszcze dziś oficjalnie stwierdziłam, że go nienawidzę.
    - Wydostałem się na górę i ponownie zszedłem po schodach. Dlaczego chciałaś skoczyć? Nigdy nie skacz! - odciągnął mnie lekko od siebie i spojrzał na mnie z gniewem. Otarłam szybko twarz rękawem i pociągnęłam nosem. Nie miałam zamiaru mu na to odpowiadać. Sama nie znałam odpowiedzi.
    - Idziemy dalej czy nie? - burknęłam.
    Chłopak wbił we mnie wytrącony z równowagi wzrok. Źrenice jego oczu zrobiły się całkiem małe, ledwo zauważalne. Wiem, że gdy płaczę wyglądam jak zasmarkany pomidor, ale serio jest aż tak źle?
    - Już jesteśmy - odparł i prześlizgnął się obok mnie do ściany. - Schody ciągną się w dół dalej tylko i wyłącznie dla zmyłki, są nieskończenie długie. Jeśli nie jesteś jednym z nas, nie wiesz, że na sto siódmym stopniu jest odpowiednie wejście. Tak jest bezpiecznie. Niechcący pociągnęłaś za drzwiczki od zasilacza.
    Otrzepał dłonią ziemię i otworzył ukrytą skrzynkę, którą uznałam mylnie za korzeń. Wysunął z jej głębi ze zgrzytem coś w rodzaju żelaznych kajdanek, z miejscem na nadgarstek.
    - Co to? - spytałam.
    - Wyczuwa tętno. Włóż tu rękę.
    Posłusznie wsunęłam lewy nadgarstek do metalowej obręczy, która boleśnie zacisnęła się na mojej kości. Po kilkunastu sekundach ucisk się zwolnił, pozostawiając obtarty okrąg na skórze. Ustąpiłam miejsca Eydenowi, rozmasowując obolałe miejsce.
    - Nie mogli tego wyłożyć czymś miękkim? - skrzywiłam się, kiedy chłopak ocierał krew ze swojego zranionego nadgarstka.
    - Tak jest najskuteczniej, lepiej nie tłumić czujników - zauważył. - Ukrył w skrzynce kajdanki i wcisnął w odpowiedniej kolejności trzy ubrudzone guziki. Ciemna ściana zatrzęsła się gwałtownie, jakby sama chciała otrzepać się z brudnej, mokrej ziemi. Eyden odsunął mnie, a po kilku minutach staliśmy już przed żelaznymi, ciężkimi drzwiami, nad którymi znajdowała się mała lampka. Kiedy ta zapaliła się na zielono chłopak podszedł do wrót i siłując się z zardzewiałą klamką otworzył je.
    - Wejdź pierwsza. Przytrzymam ci je, żeby piasek nie zsypał ci się na głowę - polecił, po czym niezdarnie wślizgnęłam się przez metalowe drzwi, opuszczając piaskową studnię.
    Przez cały czas nie spuszczałam Eydena z oczu. Zaistniała między nami dziwna relacja - oboje zrezygnowaliśmy z wszelkiego rodzaju złośliwości, za to nabraliśmy pewnego wyraźnego dystansu. Przynajmniej on.
    Po drugiej stronie było ciemno, jednak wiedziałam, że znajduję się w pomieszczeniu. Było tu ciszej, a przy każdym oddechu odzywało się echo, odbijające się od ścian. Eyden zamknął za nami drzwi i stanął obok mnie.
    - Gdzie jesteśmy? - próbowałam odnaleźć go wzrokiem w ciemnościach. - Możesz włączyć światło?
    - Tu nie ma światła - usłyszałam tuż przy moim uchu. - Żadne źródło tu nie działa, nikt nie wie, co to dokładnie za miejsce. Daj rękę, przejdziemy szybko - podałam mu po omacku dłoń, zamknęłam oczy i poddałam się jego woli. Czułam jedynie, że kluczymy przez sieć korytarzy. Co pewien czas brunet rzucał hasła, typu: "Uważaj, stopień", lub "Schyl się", a ja posłusznie wykonywałam to, co mi kazał. Był Eydenem, on wiedział lepiej.
    Po kilkunastu minutach wędrówki w ciemnościach nagle zatrzymaliśmy się. Otworzyłam oczy. Końcowa część korytarza, w której się znaleźliśmy była lekko oświetlona przez migoczące żarówki tuż pod sufitem. Pomieszczenie przypominało podziemny garaż, z betonową podłogą i ścianami. Byliśmy głęboko pod ziemią, nic więc dziwnego, że było tu gorąco i niesamowicie duszno.
    Dopiero po chwili dostrzegłam troje drzwi naprzeciwko. Jedne były wykonane z drewna, drugie ze srebra, trzecie natomiast z żelaza, tak jak poprzednie.
    - Gdzie wchodzimy? - westchnęłam i postąpiłam krok naprzód.
    - Poczekaj - zatrzymał mnie. - Wytłumaczę ci. Jesteśmy tuż przed samym Second Breathe, które jest podzielone na trzy Redany. Drzwi po prawej stronie, te z drewna, prowadzą do Redanu Reveno, ciał, które już powróciły, to znaczy już przeżyły lata na ziemi i są w spoczynku. Te po lewej, z metalu należą natomiast do Atendo, tych, które czekają w długich kolejkach na wyjście stąd. Dlatego właśnie ich wejście jest najmocniejsze i najbardziej zabezpieczone, by się nie mogły wydostać. Jak widać, nie zawsze to skuteczne, ale jednak.
    - Dokąd prowadzą drzwi ze srebra? - spytałam zaciekawiona. Eyden uśmiechnął się tajemniczo.
    - Do twojej rezydencji. Redan Destino. Prawie cały należy do ciebie.
    Otworzyłam szeroko usta.
    - Jak to do mnie? - wydukałam. - Rezydencja?
    - Lub pałac, obojętnie, jak to zwą. Sektor będziesz dzielić z kilkoma osobami...
    - Z jakiej paki dostałam własny pałac? Przecież nie będę tu mieszkać!
    Eyden zrobił minę, jakby nagle mu się coś przypomniało.
    - Nie mówiłem ci, kto sprawuje tu rządy? - spytał.
    Pokiwałam przeczącą głową.
    - Zapomniałem powiedzieć ci o pewnym szczególe. Nie znalazłaś się tu z czystego przypadku. Jesteś bezpośrednim potomkiem naszego władcy - Ozyrysa.




*********************************
Rozdział dodaję z opóźnieniem, ale niestety mam testy i muszę się uczyć :c Dziękuję wszystkim za TAKĄ ilość komentarzy i wejść! <3 Jestem z nas dumna, #Seconders i mam nadzieję że rozdział się podobał :) Kolejny pojawi się oczywiście zgodnie z ilością komów :) Zapraszam ! <3.
Czytasz ---> skomentuj :3
.
  

14 komentarzy:

  1. Boskie boskie boskie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Robi się coraz ciekawiej ^^
    Ona potomkinią Ozyrysa? :O Nw czemu, ale myślę, że nie wyniknie z tego nic dobrego...
    Co do Eydena, w pewnym momencie wydał mi się taki słodki <3 A tak wgl, to oni będą razem? :D
    Pozdrawiam
    Seo :*

    OdpowiedzUsuń
  3. No no! Robi się naprawdę interesująco :) Widzę, że Eyden ma jednak również ludzką twarz. Co za szczęście, że ma refleks i w ostatniej chwili powstrzymał Nicole od skoczenia w otchłań. Swoją drogą, cała ta sytuacja była wspaniała :) Widzę, że oboje zbliżają się powoli do siebie.Osobiście szczerze zaczynam obojgu kibicować ;D
    Wspaniały opis miejsca! Naprawdę muszę Cię za niego pochwalić. Świetna robota.
    Zagięłaś mnie tym Ozyrysem. W mojej głowie od razu pojawiło się mnóstwo pytań. Najważniejsze z nich to: "Co to wszystko oznacza?" i "Co będzie dalej?".
    Chętnie poznam na nie odpowiedzi. Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
    Serdecznie pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Oporowo cudowne *-* niesamowicie się wkręciłam :) czekam na dalsza część i życzę Ci stałej weny :)
    pozdrawiam - A.

    OdpowiedzUsuń
  5. Oporowo cudowne *-* niesamowicie się wkręciłam :) czekam na dalsza część i życzę Ci stałej weny :)
    pozdrawiam - A.

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne kiedy kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam nadzieje że kolejny rozdzial juz niedługo <3

    OdpowiedzUsuń
  8. no no, zaciekawilas mnie , bardzo podoba mi sie rozdzial, nie moge sie doczekac nn,
    PS przepraszam, ze tak malo komentuje, ale sie juz nie wyrabiam z czasem, ciagle jakies sprawdziany, kartkowki, konkursy, wyjazdy, nie mam po prostu czasu na komentowanie, sorki
    PS2 zapraszam do mnie :
    zagubiona-przez-zycie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. A gdzie Harry? No, szkoda mi go ;c Ale Boski blog *-*

    OdpowiedzUsuń