czwartek, 23 stycznia 2014

Rozdział 1

     Obudziłam się z krzykiem siadając na łóżku. Oddychałam szybko, powietrze łapałam niemal spazmatycznie. Sen był tak przerażająco realny, że aż czułam ukłucie w piersi od ostrza noża, a w uszach wciąż dudnił mi głuchy dźwięk pęknięcia szkła.
      Przymknęłam oczy, położyłam łokcie na kolanach i podparłam głowę o dłonie, by uspokoić oddech. To tylko sen, tylko głupi sen - powtarzałam gorączkowo w myśli, by ogarnąć mętlik w głowie. Ostatnio znałam tę formułkę już na pamięć.
    Nagłe miauknięcie spod poduszki sprawiło, że gwałtownie po raz kolejny podskoczyłam.
      - Boże, Dexter - mruknęłam, kiedy spod pościeli wysunął się czarny łepek kota. - Co ty tu     robisz?
        Słyszałam, jak mama przygotowała mu wczoraj wieczorem posłanie na korytarzu. Widocznie w nocy musiał się tu przypałętać, mimo że tata napalił w kominku.
      - Też miałeś zły sen? - wzięłam delikatnie kota na kolana i podrapałam za uchem, powodując u niego cichy pomruk zadowolenia. Wtulił się w moją koszulkę z nazwą drużyny koszykówki. Jego futerko przyjemnie ogrzewało mi ciało, jeszcze chwila i tempo oddechu wróci do normy. 
      Westchnęłam i rozejrzałam się po pokoju. Orientacyjnie stwierdziłam, że jest około po piątej nad ranem, w północnym Dallas o tej porze niebo spowite było więc jeszcze delikatnym mrokiem. Kiedy oczy przyzwyczaiły mi się do ciemności, zaskoczona otworzyłam je jeszcze szerzej.
      Ściany pokoju pomalowane były z początku na różowo, potem jednak ktoś próbował zmienić je na niebieski, połączony z zielonym. Efekt nie dawał dużego pola wyobraźni - po prostu wyglądało to jak papka przypadkowych farb. Meble należały do białego kompletu z różowymi dodatkami i jak dla mnie były dosyć niskie. Nie wiem jak tata wyobrażał sobie mnie jako szesnastolatkę, ale musiałam mu uświadomić, że jestem nieco wyższa niż myślał. Mimo wszystko byłam dumna, że zamówił nowe meble specjalnie na mój przyjazd a z pokojem uwinął się bardzo szybko. W końcu nasze przybycie ogłosiłyśmy z mamą zaledwie przed dwoma tygodniami.
    Moi rodzice rozstali się nieco ponad cztery lata temu. Nie miałam pojęcia od którego momentu zaczęło się między nimi pogarszać. Po prostu pewnego dnia tata oznajmił, że wyjeżdża, nie poznałam konkretnych powodów. I już nie wrócił. Może lepiej, że odbyło to się w taki sposób; kiedy byłam jeszcze mała, miałam wciąż nadzieję, że wróci lada dzień do naszego malutkiego, chłodnego Fort Nelson, a w każde święta wspominałam o nim w liście do Świętego Mikołaja. Nie pozbawiona nadziei nie cierpiałam więc tak bardzo.
   Mimo wszystko brakowało mi go przez ten czas i nie mogłam się doczekać kiedy go znów zobaczę. Wczoraj w nocy nie zastałyśmy taty w domu, ponieważ miał nocną zmianę w pracy, zostawił nam tylko klucze pod wycieraczką i małą karteczkę na stole, informującą o kolacji jest w lodówce. Byłam ogromnie ciekawa czy się zmienił, czy jego rysy twarzy będą dla mnie wciąż tak samo rozpoznawalne i znajome, jak kiedyś. Czy kiedy na siebie spojrzymy poczuję się tak, jak gdyby nic się nie zmieniło... Jak na razie szło nieźle. W lodówce znalazłyśmy wczorajsze spaghetti, jedyne danie, które i cztery lata temu umiał przyrządzić.
       Nasz wielki przyjazd do Dallas był ostatecznym rozwiązaniem sytuacji podbramkowej, lecz ta zaskoczyła nas dużo szybciej, niż żeśmy z mamą na początku podejrzewały. Kiedy mama straciła swoją pracę w szpitalu jako pielęgniarka, a nasze wszelkie oszczędności się skończyły, naszym ostatnim groszem w kieszeni pozostał właśnie tata, który, jak na faceta przystało, pomimo tego, że z mamą nie łączyło go już to co kiedyś, przyjął nas pod swój dach, na czas szukania nowego mieszkania bądź pracy. Osobiście myślę, że zrobił to głównie dla mnie. Według mnie moglibyśmy bez problemu zamieszkać znów wszyscy razem na stałe, jednak mama nie chciała się zgodzić. Świetnie sobie radziła z moim "nastoletnim buntem", jednak wiem, że nie chciała przyznać sama przed sobą, że była w domu potrzebna męska ręka. Przynajmniej ja to wiedziałam. Po wyjeździe taty to ja stałam się siłą roboczą do sklejania regałów.
     Jednak najbardziej było mi żal mojego Fort Nelson, zawsze pokrytego śniegiem na wpół  wyludnionego miasteczka, które było moim miejscem na ziemi. Podejrzewałam, że będzie mi go brakować, lecz kłujące uczucie tęsknoty pojawiło się znacznie szybciej i intensywniej, niż myślałam. Zostawiłam tam najlepszą przyjaciółkę, wszystkie wspomnienia, ulubione miejsca i szkołę. 
     Właśnie, szkoła. Na samą myśl, że jutro jest poniedziałek, dostawałam niepokojących drgawek.
      Kiedy czarny Dexter podreptał do kuchni, wypełzłam z łóżka i wciągnęłam pierwsze lepsze dżinsy z walizki leżącej koło łóżka i sweter w kolorze khaki. Zerknęłam na budzik na stoliku nocnym, była szósta rano. A więc spałam niecałe dwie godziny? Po nużącej podróży pociągiem i kilku godzinach lotu samolotem wcale nie byłam śpiąca. Mój koszmar skutecznie spędził mi sen z powiek.
      Wzięłam szybki prysznic, przy okazji testując wodny masaż z olejkami zapachowymi, stojących w krótkim rządku na półeczce. Od kiedy tata używał takich bajerów? Może faktycznie zmienił się bardziej, niż podejrzewałam... W każdym razie olejek o zapachu wiśni zaklepałam sobie na cały pobyt w tym domu. Zaczynało mi się tu podobać.
     Zeszłam po schodach, ostrożnie stąpając po stopniach, by nikogo nie obudzić. Salon w świetle poranka był przestronniejszy od tego, którego zapamiętałam z wczoraj, jednak tak jak podejrzewałam na początku - szału nie ma. Podniszczona kanapa stała na środku pokoju naprzeciw dużego telewizora. Na ścianach wisiało dużo obrazów ulubionego artysty taty, Paola Veronese. W domu w Fort Nelson również kilka wisiało, ale mama ich nie lubiła, twierdziła, że wprowadzają złą energię, toteż do wyprowadzki ojca legły na strychu. Meble w salonie były w niektórych miejscach splamione zaschniętą farbą i nieco obtłuczone po bokach. Widocznie tata sam zabierał się za remonty.
     W rogu pokoju stał kominek, na którym stało kilka małych zdjęć w ramce. Podeszłam i wzięłam do ręki jedno z nich, przedstawiające mnie i mamę na wycieczce do Rzymu, kilka lat temu. Nie sądziłam, że je tu znajdę.
       Dopóki rodzice spali (tata w pokoju gościnnym, rzecz jasna) zamierzałam rozejrzeć się po okolicy i zrobić sobie krótką wycieczkę krajoznawczą. Zarzuciłam na siebie lekką kurtkę, która wisiała akurat na wieszaku w przedsionku, wciągnęłam na głowę czapkę i otworzyłam drzwi.       Okolica była naprawdę ładna, spokojna. Mały ogródek otaczały młode jabłonie, rzucające krótkie cienie na starannie skoszoną trawę. Całą posesyjkę otaczał niski drewniany płot z białą skrzynką na listy od zewnątrz. Zeskoczyłam ze schodków werandy i stanęłam zbita z tropu - było mi ciepło. Cofnęłam się do okna i zerknęłam na termometr - piętnaście stopni na plusie. Dodatnia temperatura dawało się we znaki podwójnie, po szesnastu latach spędzonych w mroźnym kanadyjskim Fort Nelson. Nawet nie pomyślałam, że w tej części Stanów może być cieplej, tym bardziej, że w moim rodzinnym miasteczku było teraz tyle na minusie.
      Zarzuciłam sobie niepotrzebną kurteczkę na ramię, wcisnęłam czapkę do kieszeni i ruszyłam drogą wzdłuż ściany gęstego lasu. Upewniłam się jeszcze tylko, że adres ojca to Haventure 7, by wiedzieć, gdzie wracać. Od zawsze wszyscy powtarzali mi, że mam kiepską orientację w terenie. Nie zaprzeczałam.
     Ojciec urządził się na obrzeżu miasta, z dala od głównego centrum, więc napajałam się ciszą i świeżym powietrzem. Miałam w planach zrobić małą rundkę siecią ulic naokoło, nie było więc szansy zabłądzić, nawet jak dla mnie. Minęłam skraj lasu i skręciłam w pierwszą w lewo. Dużo mieszkań było tu do siebie podobnych, różniły się tylko numerkami, lub kolorem ścian. Wszystkie trawniki były równo ostrzyżone, a na podjazdach stały samochody, którym promienie słońca rozgrzewały maski. Robiło to zbijający z tropu efekt jedności, rodem z filmów amerykańskich.
   No tak. To przecież Ameryka.
   Na chodniku przed jedną z bram stał krwistoczerwony, najbardziej wypasiony motor, jaki kiedykolwiek widziałam. Kiedyś zawsze chciałam mieć taki, żeby szpanować w szkole, ale ostatecznie zrezygnowałam, nie tylko ze względu na finanse, a raczej ich brak. Ja nawet na rowerze wjeżdżałam w drzewo. Moja babcia prędzej skoczyłaby na bungee, niż mama kupiła mi motor.
    Zaintrygowana rozejrzałam się ukradkiem, czy nikogo na podwórku nie ma i zadowolona z okazji podskoczyłam do czerwonego cacka. Na kokpicie przy kierownicy znalazłam ogrom pokręteł i kolorowych guzików, dokładnie takich, których nie wiadomo jakby się człowiek starał - i tak je wciśnie. Jeszcze raz się rozglądnęłam, po czym szybko wskoczyłam na skórzane siedzienie. Chwyciłam czerwony kask z bagażnika, dokładnie taki, jaki zawsze chciałam założyć i wcisnęłam go sobie na głowę. Pochyliłam się do kierownicy i ciesząc się  zaczęłam wciskać po kolei wszystkie guziki.
      - Brum brum - zachichotałam.
      - Dobrze się bawisz? - usłyszałam nagle czyjś głos z prawej strony. Krzyknęłam i szybko zeskoczyłam z pojazdu, zataczając się przez uciskający kask. - Uważaj, bo odjedziesz - dodał rozbawiony głos młodego chłopaka, stojącego po drugiej stronie bramy. 
 Nie miałam pojęcia jak się tam znalazł i jak długo stał, ale byłam pewna że moja twarz miała teraz taki sam odcień, jak motor..
    - Eee... - wydukałam tuptając w miejscu i siłując się z tym głupim kaskiem, który zacisnął się na mojej głowie bardziej, niż to było konieczne. Bardziej upokorzyć się już nie mogłam.
    - Daj, pomogę ci.
   Chłopak przeskoczył przez bramę i błyskawicznie znalazł się obok mnie. Był wyższy ode mnie, miał jasne, ułożone włosy i roześmianą twarz. Tyle przynajmniej widziałam przez tą przeklętą szybkę. Obrócił mnie w swoją stronę i jednym ruchem ściągnął kask z mojej głowy. Odetchnęłam głęboko, poprawiając nieudolnie włosy. Szlag by to trafił.
    - Dzięki - wymruczałam, czując, że robię się jeszcze bardziej czerwona - Sama bym sobie poradziła.
    - W to nie wątpię - zaśmiał się serdecznie, przyglądając mi się uważnie. Położył kask z powrotem na bagażniku i zmrużył oczy.
    - Nie znamy się przypadkiem? - spytał. Przyjrzałam się mu ukradkiem. Może faktycznie wydawał mi się trochę znajomy, ale jakby nie patrzeć mnóstwo chłopaków na filmach amerykańskich wyglądają podobnie, mają te same fryzury, czy tam koszulki. Ten typ przypominał mi jednego z nich.
    - Nie, wątpię - odparłam wymijająco i odwróciłam się na pięcie, próbując odejść, jednak upadłam jak długa na chodnik, nadeptując na rozwiązane sznurowadło.
No szlag by to trafił.
    Otrzepałam dłonie z piaskowego pyłu i szybko wstałam, zanim zdążył do mnie podlecieć. Jeszcze tego brakowało, by mnie podnosił.
    - Wszystko okej? - zapytał, przyglądając mi się podejrzliwie i usiłując powstrzymać wybuch śmiechu. Zmarszczyłam brwi.
    - Ta, dzięki. - miałam ochotę zapaść się pod ziemię. - Muszę lecieć, na razie. - uśmiechnęłam się słabo, maskując dokuczający ból kolana. Ruszyłam dziarskim krokiem przed siebie, zachowując moje resztki godności. Znów miałam to głupie wrażenie, że krzywo idę.
    - Wpadnij jak będziesz chciała pojeździć - usłyszałam za plecami jego szczery śmiech i szybko zniknęłam mu z oczu za rogiem.

***************************
Hej, blog się dopiero rozkręca, mam nadzieję, że nie zanudziłam was za bardzo (: Komentujcie, przyjmę na klatę każda opinię <3









     




19 komentarzy:

  1. O m a t k o! Świetnee!
    Wiem, że pisząc "brak słów" skłamałabym, bo przed chwilą napisałam to ^ ale zaniemówiłam! Świetne!

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże... PERFEKCJA <3 Kiedy następny rozdział???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się go dodać jutro :) Dziękuję ! <3

      Usuń
  3. ŁAŁ... Zaniemówiłam... Jak już napiszesz książkę, to masz mi podać wydawcę i księgarnie, rozumiemy się?! Naprawdę, pracuj tak dalej, a na pewno będziesz na półce z besstlselerami !

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne, masz wielki talent <3 :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow, niesamowite *-*

    happyhappy-doll.blosgpot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Łał, akurat nie ma co czytać :). Piszesz świetną książkę. Szukaj już wydawnictwa ;)).

    OdpowiedzUsuń
  7. Na prawdę dobre, życzę Ci abyś wydała w przyszłości książkę! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny, na serio mi się podobał :D
    Wydasz kiedyś książkę, zobaczysz ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. Super to jest :) przeczytałam tylko 1 rozdział a już się wciągnęłam ;3

    OdpowiedzUsuń
  10. Dopiero zaczęłam czytać i nie mogę skończyć. Chyba będę to czytała całą noc *-*

    OdpowiedzUsuń
  11. Przeczytałam tylko pierwszy rozdział ale juz mi się bardzo podoba i mam zamiar przeczytać wszystkie.
    Mam nadzieję,że kiedyś ją wydasz.
    Pisz dalej. Powodzenia :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetne ! Znalazłam to przez przypadek na asku ale jest niesamowite i nie żałuję że zajrzałam!

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja też jestem z ask'a. xD Jak przeczytałam prolog to myślałam że to jakiś horror i się bałam.. a teraz pękam ze śmiechu :D Co jak co ale talent to ty masz ;3

    OdpowiedzUsuń
  14. Za każdym razem bawi mnie Noemi na motorze, wyobrażam sobie jej minę pełną ekscytacji i płaczę jak dziecko. Nie wiem dlaczego tak długo trwał mój "wielki" powrót tutaj. Podejrzewam, że do wtorku przeczytam wszystkie rozdziały, które wstawiłaś :D Świetny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  15. :oo łał kobieto nasz dar !!

    OdpowiedzUsuń