sobota, 25 stycznia 2014

Rozdział 3

    Obudziłam się, zanim mój budzik zdążył zaalarmować szóstą trzydzieści. Postanowiłam się już nie kłaść, byłam cała w nerwach, nie było po co, jeszcze by mi się co przyśniło. Wstając z łóżka z wciąż zamkniętymi oczami zepchnęłam na podłogę Dextera, smacznie chrapiącego na poduszce obok. Zataczając się lekko podeszłam do okna i z ulgą stwierdziłam, że pogoda nie zapowiada się na słoneczną - nad lasem krążyła ciemna chmura deszczowa. Przynajmniej jedna rzecz mi dziś przypasowała. Na pół przytomna wzięłam szybki, orzeźwiający prysznic (nie zapomniałam o olejku zapachowym) i ubrałam swoją ulubioną niebieską bluzę. Dla własnego bezpieczeństwa postanowiłam nie jeść dziś śniadania - mój brzuch był zwinięty w kłębek od środka. Mimo to, dla zabicia czasu starannie umyłam zalegające od pewnego czasu naczynia koło zlewu,  ignorując pustą zmywarkę.
      Starając się oddychać głęboko ruszyłam po kurtkę do przedsionka, jednocześnie sprawdzając w telefonie adres nowej szkoły. Znajdowała się tylko kilka mil stąd, powinnam dojechać tam bez szwanku. Tak jak wcześniej ustaliłam z rodzicami, zabrałam z szafki kluczyki do samochodu taty i po chwili siedziałam już w srebrnej Toyocie.
    - Dobra, to jak to było... - mruknęłam sama do siebie, przypominając sobie wierszyk instruktora jazdy, sprawdzający bezpieczeństwo. - Pasy są, lusterko jest, boczne jest... cholera. - spojrzałam krytycznie na brutalnie splamione ptasią kupą przednią szybę. O nie, wycierać tego nie będę. Sory.
    Wycofałam powoli z podjazdu i ruszyłam w stronę ulicy głównej. Lada chwila lunie deszcz. Może wyczyści mi samochód z tego świństwa.
    Droga nie była wcale skomplikowana, spodziewałam się raczej wielu skrzyżowań, czy objazdów przez prace drogowe, jednak szło mi całkiem nieźle. Kilka razy Toyota zatoczyła się na jezdni, ale to pewnie przez moje trzęsące się ręce. Na szczęście na kokpicie widniała dopiero 7:20, miałam więc dużo czasu do pierwszej lekcji.
    Parę minut później znalazłam się przed bramą budynku z wielkim napisem "Publiczne Liceum w Dallas". Przełknęłam głośno ślinę i wjechałam na szkolny parking, rozglądając się za ustronnym miejscem. Nagle samochód gwałtownie się przechylił, coś pod moimi stopami zatrzeszczało złowrogo, a kierownica się zablokowała.
     - Cholera! - przeklęłam głośno, zauważając, że utknęłam na środku wjazdu. Jak na razie brama była pusta. Wyciągnęłam kluczyki ze stacyjki i zaczęłam gorączkowo kręcić kierownicą. Drzwi się zablokowały, samochód był zbyt przechylony, i te zahaczały o ziemię. 7:35 - szlag! Za moimi plecami usłyszałam pierwszy klakson zirytowanego kierowcy. Chciało mi się płakać. Następnym razem pójdę pieszo.
    Siedziałam w Toyocie na środku parkingu i zdesperowana wgapiałam się w lusterko, ukazujące korek oczekujących aut. Niektórzy uczniowie wyciągali przez okna głowy i z głupim zacieszem na twarzy obserwowali, co się dzieje. Ktoś nawet coś do mnie krzyczał. Pięknie.
    - Noemi! - ktoś nagle otworzył drzwi od strony pasażera i wyciągnął do mnie rękę. Drugie drzwi. Dlaczego ja na to nie wpadłam?! Zwróciłam się w stronę mojego wybawcy i z otworzyłam usta. Był nim nie kto inny, jak właściciel krwistoczerwonego cacka. Cholera.
    - Dzięki.. - wymamrotałam i podałam mu rękę. Niezdarnie wyciągnął mnie z samochodu i zamknął za mną drzwi. Nigdy, naprawdę przenigdy nie czułam się tak idiotycznie, jak teraz.
   - Wypadło ci koło - poinformował mnie chłopak i kiwnął głową na jednego z uczniów, tego, który do mnie krzyczał. Razem zepchnęli moją Toyotę na pobocze parkingu, dając innym miejsce do przejazdu.  - I po sprawie. - uśmiechnął się do mnie i otrzepał dłonie. - Nic ci nie jest?
   - Skąd znasz moje imię? - wydukałam, czerwona jak burak. Uśmiechnął się jeszcze szerzej.
   - Ty mnie naprawdę nie pamiętasz - stwierdził zaskoczony i teatralnym gestem podał mi rękę - Jestem Harry Beatlow.
   Zamarłam. Otworzyłam szeroko oczy i usta, nie mogąc wyrzucić z siebie słowa. Ten Harry? Mój najlepszy przyjaciel z dzieciństwa, którego nie widziałam od stu lat, po jego przeprowadzce z Fort Nelson?
    - To niemożliwe... - wyjąkałam, choć wiedziałam, że to on. Tego uśmiechu nie można pomylić. Harry zaśmiał się serdecznie.
    - Ja cię od razu poznałem, nic się nie zmieniłaś. - wyznał. Czułam, że czerwienię się jeszcze bardziej. - Twój ojciec mnie nie wkręcał, jednak przyjechałaś - podszedł do mnie niespodziewanie i uściskał mnie. Uśmiechnęłam się automatycznie na sam jego zapach. Dzieciństwo stanęło mi przed oczami.
    - Harry, dziękuję..Przepraszam..Harry.. - wyrzucałam z siebie po kolei.
    - Ohhh Harry - przedrzeźnił mnie ze śmiechem i wypuścił z objęć. Tak, to na pewno był on. Spojrzał jeszcze raz na samochód. - Nigdy nie byłaś dobrym kierowcą - stwierdził kiwając głową.
Walnęłam go w twarde ramię, aż mnie zabolała ręka.
    - A tobie brakowało do dżentelmena. - odgryzłam się. - Będziemy tu tak stać? - dodałam pytająco, patrząc na złośliwe uśmieszki dojeżdżających uczniów.
    - Skąd. Chodź, pokażę ci szkołę - wziął mnie za rękę i pociągnął w stronę budynku. Właśnie zaczęło padać.
   - A co z moim autem? - spytałam.
   - Mój ojciec ma niedaleko stąd warsztat, zadzwonię do niego po szkole, żeby ściągnął twój samochód - odparł. Idąc slalomem przez sznur licealistów, szukających miejsca na parkingu, minęliśmy czerwony motor.
   - A może najpierw chcesz się przejechać? - zapytał ze śmiechem Harry. Zmiażdżyłam go wzrokiem, choć sama miałam ochotę się roześmiać.


   ***********
    Wszelkie pytania wysyłajcie na mojego aska http://ask.fm/MagdaBrunke  Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał, starałam się go streszczać :) Komentujcie :)

8 komentarzy:

  1. Noemi, cudowne imię :)
    Jeju, nie chciałabym powtarzać się w każdym komentarzu, ale... świetnie piszesz ♥! Oby tak dalej, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Chce zobaczyć jak za kilka lat będziesz miała własną książke ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny ;** Kiedy następny rozdział ?

    OdpowiedzUsuń
  4. No cóż, jutro też mam sprawdzian - taak, kocham moją szkołę! -,- więc dalej nie przeczytam. Poza tym jak tak będę czytała na raty, to będę miała więcej niuansów do wypisania w komentarzu :)
    Po pierwsze fajne imię kota! :) No i ten wróbel Nelson! *,*
    Akcja z chłopakiem i motorem przezabawna! Matko, ja to bym chyba umarła ze wstydu :D
    Dobrze, że napisałaś w pierwszym rozdziale, jaka jest ogólna sytuacja jej rodziny. Wiadomo, że nie będziesz się nad nimi tak bardzo rozczulać i opisywać wszystkiego po kolei, więc takie szczegóły są ważne. Dla mnie są, bo chce wszystko dokładnie zrozumieć :)
    Cudownie, że rozdziały nie są aż tak długie, bo gdyby były dłuższe, to bym doganiała i doganiała, a tak to mam nadzieję, że przeczytam je szybciej.
    Mówiłam, że jak przyjdzie co do czego, to nie będę wiedziała, o czym napisać? No więc przyszedł ten moment. Już!
    Wszystko super opisałaś.
    Nowy, stary przyjaciel? :D Ciekawie ;p
    Masz talent, więc czekam na tę twoją książkę obiecaną!
    Pozdrawiam
    Zuza ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudo boski super mega extra ultra super nwm co jeszcze jest taki świetny<3 Po po prostu miód cud i orzeszki ;** / Asia ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Oderwać się nie moge! :D

    OdpowiedzUsuń