niedziela, 23 marca 2014

Rozdział 12

Donośny dźwięk sygnału nadjeżdżającej karetki.
Krzyki i tupoty stóp nad moją głową.
Głos Harrego, wołający mnie po imieniu.
Ludki w czerwonych kombinezonach.
Ciemność.






Irytujące pikanie tuż obok mnie.
Otworzyłam ostrożnie oczy. Nawet to sprawiło mi trudność. Chyba nie było części ciała, która by mnie w tym momencie nie bolała. Poczułam podejrzaną plastikową rurkę, przyklejoną tuż nad moimi ustami pod nosem, dokładnie taką, jaką pamiętałam z seriali o szpitalach.
   Czyżbym byłam w szpitalu? Nigdy w życiu do niego nie trafiłam, nie miałam pojęcia, jak to jest. Przychodziłam tu tylko wtedy, kiedy odwiedzałam kogoś z rodziny.
   Tak, charakterystyczny zapach, którego wręcz nie znosiłam otaczał mnie z każdej strony. Podniosłam nieco głowę. Leżałam na miękkim, wygodnym łóżku, przykryta białą kołdrą w jednej z sali szpitalnej. Obok mnie stało wysokie urządzenie z monitorem, z którego wydobywało się nieznośnie pikanie.
    - Noemi - usłyszałam nagle z drugiej strony zatroskany głos, niemal dostając zawału. Obok mnie siedział Harry, z małym, uroczym bukiecikiem w ręku. - Twoi rodzice właśnie pojechali... Jak się czujesz?
    -  Jakbym wleciała prosto pod ciężarówkę - wymamrotałam i odetchnęłam, kładąc głowę z powrotem na poduszkę. - Nie jestem pewna, czy dobrze pamiętam... Naprawdę rzuciłam się prosto pod koła? - spytałam, niedowierzając swojej głupocie i rozkojarzeniu.
    - Tak - Harry spuścił wzrok i złapał mnie za rękę. - To moja wina. Wołałaś mnie, a ja to zlekceważyłem. Przeze mnie masz złamane kilka żeber i mnóstwo innych obrażeń...
    - Twoja wina byłaby wtedy, gdybyś to ty mnie wepchnął pod tą ciężarówkę. Sama sobie doskonale poradziłam z tym zadaniem.
    - Noe, przepraszam, że się tak zachowywałem. Wiesz, że byłem po prostu zwyczajnie zazdrosny... Bo wiesz, ja...
    - Matko Boska, kotku! - przerwał mu donośny głos przy drzwiach, kiedy właśnie unosił swój bukiecik. Wyjrzałam Harremu przez ramię i otworzyłam usta. Przy wejściu stał Eyden. Eyden, stojący z wielkim bukietem fioletowych róż w rękach. Fioletowych. Chłopak trzymający mnie za rękę otworzył szeroko oczy i spojrzał na mnie, niemal z przerażeniem.
    - Kto to jest? - spytał, puszczając moją dłoń i odwrócił się w stronę zażelowanego bruneta.
    - Mógłbym się jej spytać o to samo - odfuknął, po czym zwrócił się do mnie z szerokim uśmiechem: - Kochanie, co ci się stało? - przepchnął chłopaka i usiadł na krześle obok łóżka. Wściekły Harry spojrzał na ogromny bukiet róż, a potem na swój mały bukiecik. Odniosłam wrażenie, że zaraz spoliczkuje nim Eydena.
    - Co ty tu robisz? - syknęłam do niego podnosząc się gwałtownie, powodując kolejną falę bólu w okolicy żeber. Rzeczywiście chyba miałam je złamane.
    - Nie czujesz tej telepatii między nami? Przecież ja zawsze wiem, kiedy coś się dzieje - Eyden z triumfem wręczył mi fioletowe róże, kładąc je na kołdrze. Nie mam pojęcia skąd je wytrzasnął.
    - Nie pozwalaj sobie - wycedził przez zęby Harry, podchodząc bliżej. - Jakim prawem wszedłeś tu bez jej zgody?
    - A jakim prawem ty tu jesteś? - spytał z uśmiechem brunet koło mnie.
    - Jestem jej przyjacielem.
    - Tak? A z czyjego powodu ona tu leży? 
Harry zamknął raptownie usta i zmieszał się.
    - A ty skąd o tym wiesz? - podszedł jeszcze bliżej. Eyden wstał.
    - Nie muszę ci się tłumaczyć. Wolałbym porozmawiać z Noemi sam na sam - mrugnął do mnie.
    - Chyba żartujesz! - Harry pchnął go, czerwieniejąc z wściekłości. Pierwszy raz widziałam go w takim stanie. Eyden poprawił sobie swoją skórzaną kurtkę i wyszczerzył idealnie proste zęby w uśmiechu.
    - Niezłego obrońcę sobie znalazłaś - powiedział do mnie.
    - Oboje się natychmiast się uspokójcie. Najlepiej obaj stąd wyjdźcie - mruknęłam, odstawiając w nogi bukiet róż. Harry spojrzał na mnie smutno.
    - Myślę, że lepiej będzie, jak jednak tobą zostanę - zaprzeczył Eyden z powrotem siadając na krześle. - Chcę z tobą porozmawiać, Noemi, na osobności. A twój koleżka może stąd wyjść. Mogę mu nawet do tego przy klaskać...
    Uniósł obie dłonie tak, jakby zaraz miały się zderzyć. Spojrzał na mnie wymownie. Wiedziałam co to oznacza i nie mogłam na to pod żadnym pozorem pozwolić.
   - Nie! Zostaw. To znaczy... Harry, rzeczywiście, mógłbyś zostawić nas na chwile samych? Zadzwonię potem do ciebie.
  Chłopak cisnął na podłogę swój bukiecik i wyszedł z sali zatrzaskując za sobą drzwi. Eyden uśmiechnął się zadowolony.
    - Nienawidzę cię - stwierdziłam,  kładąc się znów na łóżko. - Rujnujesz mi życie, rozumiesz? Nie masz prawa tak się odzywać do moich przyjaciół, ani tym bardziej im grozić. Czego chcesz tym razem?
    Brunet nic nie odpowiedział. Sięgnął po pilot od telewizora na stoliku i włączył któryś z kanałów. Akurat nadawali wiadomości, za długim biurkiem siedziała kobieta w średnim wieku w białej koszuli i krótkich blond włosach.
   - Dziś w Mesquite wybuchł kolejny pożar, tym razem ponad stuletniego dworku starszego małżeństwa, państwa Jefferson. Nie wiadomo jak doszło do tragedii i kto jest sprawcą, strażacy przyjechali na miejsce wypadku szybko, jednak nie udało się uratować pięknego zabytku. Żaden z członków rodziny nie został ranny...
    Na ekranie telewizora pokazany został stojący w płomieniach dworek i strażacy, skupiający wokół  siebie mnóstwo zaintrygowanych aferą gapiów.
    - No i co? - spytałam, kiedy transmisja dobiegła końca. Eyden przewrócił oczami.
    - Naprawdę tego nie zauważyłaś?
    - Niby czego? Tego przystojnego strażaka? Pewnie, że tak - odrzekłam ze złośliwym uśmiechem.
Chłopak nie dając się wytrącić z równowagi ponownie złapał pilot i przycisnął kilka guzików naraz. Obraz na ekranie zaczął się przewijać do tyłu.
    - Serio jest tu zainstalowana opcja cofania? - zmarszczyłam brwi.
    - Ona jest zainstalowana w mojej głowie. A teraz patrz...
Puścił film, czekając do momentu, aż pokazany będzie tłum gapiów na tle płomieni. Nagle zatrzymał obraz, robiąc pauzę.
    - Widzisz coś w tym podejrzanego? Spójrz dokładnie.
  Westchnęłam i skupiłam wzrok na ekranie. Jakiś facet z dzieckiem, kolejny facet, tylko że grubszy, wysoka kobieta w koku, ruda nastolatka, starsza babka w berecie, a na drugim końcu pod drzewem ja.
   CO?!
   Zerwałam się z łóżka, wyciągając głowę w stronę telewizora. Przecież tam stałam ja!
   - Co to w ogóle jest?! - niemal krzyknęłam.
   - Jak sama widzisz, mamy mały problem - powiedział spokojnie Eyden.
   - Rzeczywiście, ledwo zauważalny. Ta transmisja leci na żywo, tam stoję ja, a ja jestem tu! - nie ważne jak głupio to zabrzmiało, zaczęłam panikować.
   - Uspokój się - chłopak wyłączył telewizor i odrzucił pilot na stolik. - Po pierwsze się uspokój. Dwa głębokie wdechy, ale już.
   Posłusznie wciągnęłam do płuc powietrze i oparłam się o ramę łóżka.
   - A teraz posłuchaj. Jesteśmy umówieni na jutro, więc niech tak pozostanie, z racji tego, że nie jesteś w najlepszym stanie. No proszę, zrymowało mi się - wyszczerzył zęby.
   - Eyden - jęknęłam.
   - Dobrze, dobrze. A właśnie, zanim przejdę do rzeczy, zachowałaś się bardzo niemile, chcąc o wszystkim opowiedzieć twojemu Harremu. Kto by pomyślał, że karma za nieuczciwe zachowanie naprawdę istnieje?
    To niemożliwe. Czyżby ten psychopata miał nade mną aż tak potężną władzę?
    - To ty mnie pchnąłeś pod ciężarówkę? - wydukałam z niedowierzaniem.
    - Musiałem, przepraszam. Dobrze wiesz, że złamałaś zasady.
    - Ty idioto! - zaczęłam okładać go pięściami, niczym mała dziewczynka. Byłam na niego wściekła, po prostu wściekła. - Jak mogłeś mi to zrobić?!
    - Ale jest jeden plus tego - złapał moje ręce i z łatwością odsunął od siebie. Za dużo szkód mu nie wyrządziłam. - Dowiedziałem się od lekarza, że została uszkodzona twoja tętnica w lewej ręce, przez co jest w niej niewyczuwalne tętno.
    - Jesteś idiotą, Eyden!
    - I właśnie w ten sposób oszczędziłaś mi nieprzyjemnego okaleczania cię - kontynuował. - Aby dostać się do Second Breathe, musisz pozbyć się chociaż kilku atutów żyjącej istoty, a najważniejszym z nich jest właśnie tętno. Musiałbym ci specjalnie uszkodzić tę tętnicę nożem, albo siekierą.
    Zaniemówiłam. Chciało mi się płakać. Miałam wrażenie, że jestem w jakimś okropnym koszmarze, że zaraz się obudzę...
    - Z tą siekierą żartowałem - puścił do mnie oczko. - Starczyłby zwykły nóż.
  Zamknęłam oczy i zacisnęłam pięści. Wypuściłam powietrze z ust, próbując się uspokoić. Miałam dreszcze.
   - Dlaczego. Widziałam. Siebie. Na. Tym. Ekranie - wycedziłam przez zęby, chcąc mieć już tą idiotyczną rozmowę za sobą.
   - Jakby ci to powiedzieć...
   - Jak najprościej, jak najkrócej.
   - Twoje przyszłe wcielenie niespodziewanie wydostało się na ziemię. Próbuje cię odnaleźć i zgładzić, by pozbawić cię twojej duszy i samo szybciej ją przejąć.
  




           
 

17 komentarzy:

  1. Boshe i te emocje... <3 Masakra ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko, to jest boskie *.*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejkuuu cudowne to *.*

    OdpowiedzUsuń
  4. bosze *-* to jest cudowne <3 przeczytałam wszystko za jednym razem nie wiem jak ja teraz wytrzymam bez rozdziałów! Eyden<3 bosze po prostu nie wytrzymałam jak to ,,mogę mu nawet przy klaskać..."
    takie emocje, że kurde <3 szybko następny <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytając od 1 rozdziału mogę stwierdzić, że naprawde genialnie piszesz. Trzymam kciuki za jakiś sukces przyszłościowy i czekam na kolejny rozdział. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. hej to znowu ja, chciałam zapytać kto robił ci ten boski nagłówek, a może sama robiłaś? jest świetny, a ja szukam właśnie osoby, która mogłaby wykonać podobny dla mnie (wystrój cały jest świetny) więc jeśli mogłabyś to napisz mi albo w odpowiedzi tuta,albo w komentarzu u mnie, albo możesz napisać na gg 20206010, jak ci wygodniej, proszę, abyś odpowiedziała, bo od dłuższego czasu szukam kogoś kto zrobiłby mi tak ładny wystrój i nic nie mogę znaleźć. + jak już pisałam w moim pierwszym komentarzu kocham twojego bloga i tę historie, więc czekam na next

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, dziękuje bardzo za miłe słowa, to bardzo ważne dla mnie <3 A jeśli chodzi o nagłówek, mogłybyśmy się skontaktować przez fejsa? :) https://www.facebook.com/magda.brunke

      Usuń
    2. jasne, zaraz napiszę na fb

      Usuń
  7. Suuuper, naprawdę świetne!! Pisz, pisz nastepne!! :)
    Zapraszam do siebie:

    http://kochajac-potwora.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow *-* Super się czyta :)
    Dzięki za odwiedzenie mojego bloga :)

    Zapraszam również do zareklamowania bloga tutaj: http://blogujmy-wspolnie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Notka bardzo mi się spodobała, chodź połowicznie nie wiem o co chodzi, ale obiecuje nadrobić wszystkie rozdziały ;D pozdrawiam i zapraszam na moje blogi ;)

    http://ludzieumyslu.blogspot.com/
    http://czytasz-to-na-swoja-odpowiedzialnosc.blogspot.com/
    http://dzieje-olimpu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedy przeczytałam ten rozdział cały czas miałam przed oczami scenę ze szpitala <3 Harry, Noe, Eyden <333 Nie mogłam się doczekać następnego :) Dobrze, że już jest :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Wzruszające i piękknee <333 !

    OdpowiedzUsuń
  12. Zaniemówiłam ! Jakiś psychol ! Psychol niewiadomo jeszcze co! Będziesz mi płacić za wizyty u psychiatry! ;* Ogólnie kocham ten blog <3/ Asia

    OdpowiedzUsuń
  13. Popłakałam się... Szkoda mi Harego ;c Boskie!

    OdpowiedzUsuń