sobota, 28 czerwca 2014

Rozdział 25

   - Eyden... - szepnęłam, podnosząc brodę z ramienia chłopaka i z przerażeniem gapiąc się na dwie stojące przede mną postacie. Nie mam pojęcia, skąd nagle wzięły się w tym pomieszczeniu, po prostu momentalnie wyrosły spod ziemi. Żarówki przy suficie powoli traciły swoją moc, tak więc jedyne, co zdołałam  zauważyć, to ich płeć - mężczyzna i kobieta.
    Brunet opuścił swoje ramiona z moich pleców i odwrócił się, czujnie stając obok mnie. Z jego miny wyczytałam, iż po chwili rozpoznał przerażających przybyszów i obdarzył ich swoim uroczym uśmiechem.
    - Oni są z nami - powiedział do mnie, rzucając mi uspokajające spojrzenie. Ani trochę mi nie pomogło.
    - Kim oni są? - spytałam szeptem, wlepiając wzrok w ich ogarnięte mrokiem korytarza twarze. Eyden przestąpił z nogi na nogę.
    - Wejdźmy do środka, tam będzie jaśniej. Zresztą mamy mało czasu.
  Pokiwałam głową i czym prędzej podeszłam do srebrnych drzwi, nie oglądając się na tajemnicze postacie za mną. Brunet szepnął coś do nich, prawdopodobnie witając się z nimi przelotnym uściskiem dłoni i również podążył w moją stronę. Nacisnęłam klamkę i zamknąwszy uprzednio oczy, by znów nie zostać oślepioną przez ostre światło, wkroczyłam do mojego Redanu.
     Tak jak ostatnio, uderzenie ciepła oraz intensywny blask niewiadomego pochodzenia opadł na moje powieki od pierwszego postawionego tam przeze mnie kroku. Przysłoniłam oczy dłonią i przeszłam kilka metrów wprzód po suchym piasku, aż w końcu poczułam drugą ręką metalową barierkę, odgradzającą "zwiedzających" od przepaści.
    Aż strach pomyśleć co by było, gdyby nie ona.
    - Noemi, poznaj twoich stylistów, Ombrę oraz Izaaka - usłyszałam za plecami pogodny głos Eydena. Przymrużając wciąż nieco oczy odwróciłam się, przejęta myślą, kogo zaraz ujrzę.
    Obok bruneta stał dość wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna o ciemniejszej karnacji, z krótkimi czarnymi włosami i lekkim zarostem, który dodawał mu niezwykłego stylu. Miał na sobie białą koszulkę z długim rękawem i trójkątnym dekoltem, oraz ciemne, dopasowane rurki. Na nogach nosił wysokie, skórzane buty.
   Po jego lewej stronie natomiast stała jedna z najśliczniejszych dziewczyn, jakie kiedykolwiek w życiu widziałam. Była ciemną blondynką z ufarbowanymi na fioletowo końcówkami, a włosy sięgały jej niemal do pasa. Ubrana była w spodnie w stylu moro i biały T-shirt z czarnym nadrukiem, przedstawiającym słowa w języku esperanto. Uśmiechała się do mnie szeroko, ukazując swoje proste białe zęby, idealnie pasujące do pełnych ust i małego nosa.
     Pomimo, że byli już przeszłymi wcieleniami, oboje wyglądali na niewiele starszych ode mnie, co dodało mi nieco pewności siebie.
   Mój strach momentalnie wyparował i zachęcona przyjaznym nastawieniem Ombry, podałam obojgu dłoń na przywitanie. Tylko Izaak miał nieco zmęczony wyraz twarzy, na której gościły już drobne zmarszczki, pomimo młodego wieku.
    - Miło nam cię poznać. - Powiedziała Ombra, wyciągając do mnie ramiona i śmiało przyciągając do siebie. Odwzajemniłam silny uścisk i roześmiałam się. - Pięknie wyglądasz.
    - Mi was również i dziękuję - zarumieniłam się, a po chwili złapałam przelotnie w palce jej fioletowe końcówki. - Świetnie wyglądają.
    - To jeszcze ze święta Membreco - uśmiechnęła się szeroko. Stojąc tak blisko nich, nie dało się nie wbijać wzroku w ich nienaturalne oczy. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak bardzo ważne są źrenice w twarzy człowieka. Nadają jej zupełnie inny wyraz.
   - Czas nas goni, kochani - przerwał nam stanowczo Eyden, spoglądając na swój stylowy zegarek. - Zapraszam do rydwanu.
     Rzuciłam spojrzenie na rozległą gorącą pustynię, znajdującą się za barierką, na której znikąd pojawiły się znane mi już białe tygrysy ciągnące kunsztowny rydwan. Zerknęłam niespokojnie na chłopaka.
    - Nie zmieścimy się tam - stwierdziłam, obserwując kątem oka rozmawiających między sobą szeptem stylistów. Oboje zerkali na mnie ukradkiem.
    - Panie do rydwanu - zarządził Eyden, nawet na mnie nie patrząc. Izaak pokiwał głową i nie czekając na nas, zwinnie zbiegł po metalowych schodkach ustawionych na skraju skarpy.
     Ombra podeszła do mnie i łapiąc mnie za rękę z uśmiechem, również pociągnęła w stronę rydwanu.
     - Pojedziemy na dwie tury? - spytałam, oglądając się zdezorientowana za brunetem.
   Eyden parsknął śmiechem i nie racząc mi na to odpowiedzieć, dał kuksańca w bok Izaakowi i oboje ostrożnie wskoczyli na grzbiety białych tygrysów. No tego to się po nich nie spodziewałam.
     Razem z Ombrą ulokowałyśmy się w pojeździe, dzierżąc w dłoniach dwie pary lejców. Złapałam się dodatkowo skraju rydwanu i zanim zdążyłam spytać kogokolwiek, czy to na pewno bezpieczne, ruszyliśmy przez piaszczystą pustynię, wzbijając naokoło siebie chmarę pyłu.
   Przylgnęłam bliżej do Ombry, starając się zamknąć usta, przez które wpadało mnóstwo szybkiego powietrza. Znów czułam się tak, jakby mi miało zaraz urwać głowę, choć dopiero nabieraliśmy prędkości. Tygrysy wywalały przed siebie swoje potężne łapska, jakby chciały uciec od goniących ich kół rydwanu. Zacisnęłam dłonie na lejcach i zamknęłam oczy, próbując amortyzować gwałtowne wstrząsy rydwanu napięciem stóp. W przeciwieństwie do mnie, Eyden był wręcz zachwycony przejażdżką, a do moich uszu co kilka minut dochodził jego wesoły okrzyk.


      - Ombra, Izaak, skończcie swoją pracę przed siedemnastą. Spotykamy się na balu - powiedział Eyden, kiedy tygrysy wreszcie zatrzymały się końcu pustyni, kończąc swój szalony pościg donośnym dyszeniem. Za kilkoma drzewkami, usianymi kilkaset metrów dalej, ukazywały się już obrzeża miasta.
    Wypowiedziawszy te słowa Eyden kiwnął głową stylistom na pożegnanie i ruszył przed siebie w kierunku bramy głównej.
   Wygramoliłam się z rydwanu, zataczając się niebezpiecznie w stronę szczerzących kły tygrysów. Izaak poklepał pieszczotliwie jednego z nich w bok i zeskoczył z wysokiego grzbietu bestii, nie tracąc ani na moment równowagi. Ombra uśmiechnęła się do niego, po chwili kierując swój hipnotyzujący wzrok na mnie.
    - Ruszamy? - spytała pogodnie, odkładając tygrysie lejce na miejsce. Kiwnęłam głową przytakująco i uśmiechnęłam się słabo.
    - Wy też przyjdziecie na bal? - zacisnęłam niezauważalnie zęby, by powstrzymać w jakiś sposób mdłości, które pojawiły się po szalonej przejażdżce.
    - Postaramy się zdążyć przyjść choć na chwilkę, by cię zobaczyć. Będziesz wyglądała zjawiskowo - zapewniła mnie, a następnie w trójkę ruszyliśmy szybkim krokiem ścieżką, którą zapamiętałam z ostatniego razu. - W swoim pałacu masz świetną garderobę, sami dobieraliśmy do niej większość ciuchów.
    Patrząc na styl Ombry stopniowo się uspakajałam. Choć znałyśmy się zaledwie około dwadzieścia minut, poczułam do niej ogromną sympatię i ciepło, którym wręcz promieniowała.
    - Nie denerwuj się, będzie dobrze - dodał Izaak, jakby czytając w moich myślach. A może zwrócił uwagę na moje szamoczące się z nerwów dłonie? Odezwał się po raz pierwszy, od kiedy go poznałam. Oprócz genialnego poczucia stylu miał również piękny, męski głos.


     Kiedy dotarliśmy do miejsca, w którym uprzednio z Eydenem dosiedliśmy kare konie by kontynuować podróż, Ombra poinformowała mnie cicho, iż Izaak boi się tych zwierząt i lepiej by było, gdybyśmy kontynuowali przeprawę pieszo. Zaskoczyła mnie tą informacja, gdyż na pierwszy rzut oka mój stylista wyglądał na twardego, odważnego gościa, a fakt, że bał się koni zupełnie do niego nie pasował. Uszanowałam jednak jego decyzję i zamieniając między sobą pojedyncze zdania, ruszyliśmy dalej.
    Izaak daleko wyciągał swoje szczupłe nogi, nadając nam odpowiedniego tempa, by zdążyć na czas. Nie minęło piętnaście minut, a ścieżka, którą podążaliśmy stopniowo zaczęła się zacierać, aż w końcu chwilę potem stanęliśmy przed bramą mojego ogrodu z fontanną. Temperatura tu byłą znacznie niższa, lecz promienie delikatnego słońca pięknie oświetlały ogród, nadając mu eleganckiego, ekskluzywnego wręcz wyglądu.
     - Pięknie tutaj - westchnęła z zachwytu Ombra, uważnie rozsiewając wzrok po całym ogrodzie. Złapała Izaaka za rękę i uśmiechnęła się wesoło. - Został zaprojektowany specjalnie dla ciebie, to prawda?
     - Tak - przyznałam, sama się dziwiąc i odwzajemniając uśmiech.
   Przez cały czas wpatrywałam się w ich jasne, blade, choć równocześnie piękne oczy. Mimo że to źrenice ukazują kierunek wzroku, to jednak wyraźnie zauważałam kiedy patrzą dokładnie na mnie. Było w tym coś hipnotyzującego, coś, co jednocześnie mnie intrygowało i wzbudzało przerażenie za każdym razem, gdy nasze oczy się spotykały. Ciekawe jak wyglądaliby w soczewkach, tak jak Eyden. W dodatku ciężko mi było uwierzyć, że nie posiadają duszy. Zachowywali się jak normalni, ziemscy ludzie, poza tym z tego co zauważyłam byli w sobie zakochani.
      Otworzyłam drzwi do rezydencji, których klamka odblokowywała się ponoć tylko na dotyk mojej dłoni i wpuściłam gości do środka. Wnętrze pałacu znów wywarło na mnie ogromne wrażenie, a sądząc po minach moich towarzyszy, nie tylko na mnie. Tryb salonu został zmieniony wcześniej na ten oficjalny i ułożony, jednak postanowiłam, że jeśli tylko później nadarzy się okazja by go zmienić, wykorzystam ją z pewnością.
     Poprzednim razem nie miałam możliwości ujrzeć swojej sypialni z powodu pilnego zapoznania się z biurem. Teraz jednak stałam na progu pokoju jak wryta, wodząc szklanymi oczami po jego niesamowitych elementach. Kolorem przewodnim sypialni była czysta biel, biel, która nadawała temu pomieszczeniu przejrzystości i spokoju. Okrągłe łóżko przy ścianie wręcz krzyczało, by się na nim położyć i zatopić w miękkiej, białej pościeli i poduszkach. W sypialni nie zabrakło również foteli masujących, biurka oraz plazmy na ścianie.
       Wymieniając między sobą słowa pełne zachwytu, wkroczyliśmy do odsuwanych drzwi umieszczonych za łóżkiem - garderoby.
    Było to duże, okrągłe pomieszczenie ze skórzaną kanapą pośrodku. Na ściany składały się głównie regały z półkami, szufladami, wieszakami i gablotkami, a naprzeciwko jeden z nich został przecięty metalowym paskiem z cienkim, podłużnym otworem. Wchodząc powoli do środka i kręcąc się w miejscu, otworzyłam szeroko usta.
     - A więc do dzieła! - Ombra klasnęła w dłonie i uśmiechnęła się do mnie z ekscytacją w pustych oczach. Spojrzała na mały, srebrny zegarek na nadgarstku. - Mamy jakieś czterdzieści pięć minut, by cię ogarnąć.
    Czterdzieści pięć minut? Czterdzieści pięć minut do tego wielkiego balu?! Już trudno z sukienką, ja nie jestem na to gotowa psychicznie!
     - Zaczniemy od wybrania kreacji. Jak pewnie słyszałaś, musi być w kolorze fioletowym, jednak mamy przygotowane kilka opcji dla ciebie...
    Izaak podszedł do ściany, gdzie kończył się regał i wcisnął kilka guzików na ścianie, których wcześniej nie zauważyłam. Nagle w garderobie zgasło światło, a z metalowego paska na jednym z regałów wysunął się cienki, zbudowany z białego mocnego tworzywa wybieg, ciągnący się aż do połowy pomieszczenia. Cofnęłam się zszokowana i otworzyłam szeroko oczy. Po chwili przed nami spikselizował się hologram, przedstawiający mnie w fioletowej sukience, w której dumnie kroczył po wystawionym wybiegu, przybierając najróżniejsze pozy i kręcąc się w miejscu z uśmiechem.
     - O mój Boże - wyjąkałam, kiedy pojawiły się cztery kolejne moje podobizny, każda prezentując inną suknię. Izaak kliknął w jakiś guzik za regałem i po chwili rozbrzmiała energiczna, typowo wybiegowa muzyka. Zasłoniłam dłonią usta i wpatrywałam się osłupiała w komputerowe postacie.
     Ombra dała mi kuksańca w bok, dają do zrozumienia, iż mam się zastanowić nad wyborem.
   Ah, jakież to był kreacje! Długa ze srebrnymi dodatkami, koronkowa z odkrytymi ramionami, krótka z pięknym ciągnącym się z tyłu woalem, długa wykonana z jedwabiu i delikatnie koronkowana przy rękawkach, a w dodatku we wszystkich wyglądałam całkiem nieźle. Hologramy w pięknych fryzurach i gotowych makijażach uśmiechały się do nas zachęcająco, jakby starały się nas za wszelką cenę zachęcić do ich kupna.
      Po kilku kolejnych minutach bezskutecznego wgapiania się w anielskie kreacje, pokaz dobiegł końca a w pomieszczeniu znów rozbłysły jasne światła. Wybieg wsunął się z powrotem w regał.   Milczący Izaak, widocznie obcykany w technicznych sprawach garderoby, dobył pilota i zmajstrował coś przy którymś z guzików. Momentalnie jedna z szaf regału otworzyła się wyjechały z niej starannie zawieszone na wieszakach prezentowane przed chwilą sukienki. 
     - Decyzja podjęta? - spytała mnie beztrosko Ombra. Spojrzałam na nią zrezygnowanym wzrokiem.
     - Nie mam pojęcia którą wybrać... Wszystkie są przepiękne. - Westchnęłam, podchodząc bliżej wieszaków. - Jak myślisz?
     - Cóż - odparła dziewczyna, podpierając się dłonią o biodro. - Najkorzystniej wypadłaś chyba w tej.
   Sięgnęła ręką po przezroczysty pokrowiec, skrywający w sobie jasno fioletową sukienkę, tę długą ze srebrnymi elementami. Była naprawdę zjawiskowa. Izaak podszedł do nas, wziął do rąk pokrowiec i odpiął go, kiwając w zamyśleniu głową.
     - Jest najlepsza. Przymierzaj, a potem fryzura. - Polecił, wręczając mi sukienkę. Odetchnęłam głęboko, czując, jak irytujące wiercenie w brzuchu narasta z każdą chwilą. Ombra wskazała mi przebieralnię, za której kotarą szybko rozebrałam się, ciskając trampki w kąt i wskoczyłam w moją nową kreację.
     - Zapniesz mi? - opuściłam po chwili małe pomieszczenie, odwróciłam się plecami do stylistki i odgarnęłam ręką włosy. Ombra jednym ruchem dłoni sprawnie zasunęła zamek z tyłu sukienki.
     - Pokażesz się? - zawołał Izaak, profesjonalnie zakładając ręce na piersi, a ja okręciłam się przed nim powoli z nieśmiałą miną. Zmierzył mnie bladym wzrokiem.
     - Nie jestem pewien, czy pasuje do ciebie ten fason - stwierdził. - Ombra?
     Dziewczyna obeszła mnie dookoła i pokręciła przecząco głową.
     - Dobrze się w niej czujesz? - spytała mnie.
     - Jest trochę ciężka - przyznałam szczerze. - To pewnie przez te srebrne elementy.
     - Spróbuj przymierzyć zatem tą - Izaak wręczył mi inny pokrowiec, a ja oddychając miarowo bez słowa wróciłam do przymierzalni. Opuściłam wpijające się, niewygodne ramiączka i odetchnęłam z ulgą. W tej sukience na pewno nie dałabym rady swobodnie nabierać tchu, a co dopiero tańczyć, toteż pospiesznie ubrałam tę drugą. Była znacznie lżejsza i zwiewniejsza, choć równie długa jak poprzednia. Z tyłu materiał odkrywał prawie całe moje plecy, sprawiając, że czułam się naprawdę przewiewnie i komfortowo. Opuściłam przebieralnię i znów stanęłam na boso przed moimi stylistami. Ombra pokiwała głową z zadowoleniem i zatarła dłonie.
     - To jest to - stwierdził Izaak, uśmiechając się. - Podoba ci się?
     - Jest cudowna - zapewniłam, okręcając się w miejscu i obserwując powiewający za mną materiał sukienki.
     - Teraz fryzura. - Ombra podsunęła mi krzesło na kółkach pod nogi, popychając mnie na nim do uroczej toaletki. - Izaak się tobą zajmie.
    Do tej pory sądziłam, że to ona będzie moją fryzjerką, a tu proszę co za niespodzianka! Chociaż któryś facet wie, czym jest dobra fryzura.
 
      
                                                                        ***


       - Gotowa? - Ombra zasłoniła mi delikatnie oczy dłonią, by niczego nie uszkodzić i poprowadziła gdzieś przed siebie. Do balu zostało niecałe piętnaście minut i muszę przyznać, że sama nigdy w życiu nie uwinęłabym się w tak krótkim czasie. Z nimi wszystko było już dopięte na ostatni guzik -  makijaż, kreacja, fryzura. Tylko moja podświadomość wciąż nie przyjmowała do wiadomości, gdzie tak naprawdę jestem.
     Ombra zabrała po chwili dłonie, a ja w końcu otworzyłam oczy, niecierpliwiąc się z nerwów. Stanęłam przed wysokim obrazem, ukazującym śliczną dziewczynę w sukni, z idealnie podpiętym kokiem na głowie i starannym makijażem.
    Wciągnęłam gwałtownie powietrze w płuca. Chwila, przecież to lustro! Uniosłam delikatnie jedną rękę, by się o tym upewnić, a dziewczyna z naprzeciwka powtórzyła mój ruch. Czy to naprawdę ja? Jeszcze nigdy w życiu nie wyglądałam tak, jak teraz, tak...zjawiskowo.
    Uśmiechnęłam się delikatnie, chcąc za wszelką cenę utrzymać w stanie nienaruszonym błyszczyk na ustach i zwróciłam się do Ombry i Izaaka, stojących za mną.
     - Jest wspaniale! - powiedziałam, obejmując ich obojga ramionami. - Przeszliście samych siebie, dziękuję wam.
     - Jesteś piękna - powiedział Izaak, poprawiając mi jeden z kosmyków włosów. - A teraz czas na ciebie, chodź, odprowadzę cię na salę. Wszyscy czekają na gościa honorowego. - Dodał, a ja poczułam żołądek w gardle.
    Ombra życzyła mi powodzenia, twierdząc, że musi poukładać coś jeszcze na regałach i pożegnawszy się z nią, opuściłam z drugim stylistą garderobę oraz boską sypialnię. Wyszliśmy na korytarz, a kiedy schodziliśmy po schodach Izaak pomógł mi podtrzymać sukienkę, by jej nie podeptać.
     - Gdzie jest sala? - spytałam, właściwie pierwszy raz się nad tym zastanawiając.
     - Zaraz będziemy na miejscu.
 Podreptałam za nim, przytrzymując się czasem jego ramienia. Obeszliśmy cały salon i skręciliśmy w jeden z odchodzących od niego korytarzy, idąc w przeciwną stronę od kuchni. Jeszcze tędy nie szłam, toteż bacznie rozglądałam się i podziwiałam obrazy powieszone na ścianach. Zastanawiałam się, czy chociaż jeden z nich to oryginał.
    W końcu korytarz zakręcił w lewo, a ściany tam stały się ciemniejsze, pozbawione obrazów  i bardziej zaniedbane, jakby o tamtą stronę rezydencji nie przywiązywano zbyt dużej uwagi. Zeszliśmy z paru betonowych schodków w dół, pokonaliśmy jeszcze kilkanaście metrów korytarza, którego sufit stał się znacznie niższy, aż nareszcie stanęliśmy przed drzwiami na jego końcu. Odetchnęłam głęboko i rzuciłam spojrzenie w stronę Izaaka.
     - Wygodnie ci w tych butach? - spytał mnie,  obrzucając podejrzliwym spojrzeniem moje wysokie szpilki, w których ledwo t dokuśtykałam. Byłam w nich niemal tego samego wzrostu, co on.
     - Cóż... - zająknęłam się. Ombra zaprojektowała je specjalnie dla mnie, aż głupio byłoby mi teraz ich odmawiać. Przeboleję te kilka godzin, a z czasem wprawię się w to całe szpilkowanie.
   Stylista wyciągnął małe pudełko ze swojej skórzanej  torby, którą miał przewieszone przez ramię. Wręczył mi je i uśmiechnął się przyjaźnie.
     - Otwórz.
 Zdezorientowana uchyliłam wieko i odgarnęłam dłonią kilka papierów ze środka. W pudełku ujrzałam modne, fioletowe trampki, wiązane na białe sznurowadła. Spojrzałam na stylistę niedowierzająco.
     - A Ombra? - zaniepokoiłam się.
     - Masz zbyt długą suknię, by marnować stopy na buty, których i tak nie będzie widać - wyjaśnił i podniósł mi skrawek sukienki. - Przebieraj, szybko.
    Pospiesznie odpięłam szpilki i zsunęłam je ze stóp, momentalnie czując ulgę. Założyłam wygodnie trampki, oddałam chłopakowi pudełko i uściskałam go serdecznie.
    - Dziękuję.
    - Pamiętaj, że jesteś piękna - odparł, całując mnie przelotnie w policzek, jak to styliści mają w zwyczaju. - Zmykam, a ty wkraczaj do środka. Trzymamy kciuki.
  To mówiąc pokiwał mi ręką na pożegnanie i po chwili zniknął za rogiem korytarza, pozostawiając mnie samą przed drzwiami na jego końcu.
    - A więc do dzieła... - mruknęłam sama do siebie, biorąc głęboki wdech. Poprawiłam sobie ostatni raz sukienkę, oblizałam usta, zacisnęłam dłoń na klamce i pociągnęłam za nią, otwierając drzwi.


  
                                                                             ***
  
     To, co sobie wyobrażałam na temat tego, jak będzie wyglądała sala i ten cały bal nawet nie dorastało do pięt temu, co teraz ujrzałam i co wstrząsnęło mną tak bardzo, że spowodowało chwilowe zatrzymanie akcji serca. Stałam na samym szczycie wysokich schodów, które dostojnie i nieco kręto prowadziły w dół, gdzie zaczynała się wielka sala balowa.
    A cóż to była za sala! Po jej dwóch bokach, tworząc tak jakby loże, usiane były okrągłe, różnych rozmiarów stoliki, nakryte białym obrusem i udekorowane fioletowymi płatkami róż, a na każdym stała dodatkowo nastrojowa biała lampka. Kucharze nie wnieśli jeszcze żadnych potraw, na nielicznych stolikach stały jedynie nienaruszone lampki wina.
    Przez środek potężnego pomieszczenia, którego zdobiony sufit był niewyobrażalnie wysoko, a pod nim wisiał wielki kryształowy żyrandol, ciągnął się standardowego tu koloru długi dywan, naokoło którego czaiło się kilkanaście osób z aparatami. Kilkanaście metrów za nimi, gdzie kończyła się strefa stolikowa rozpościerał się ogromny parkiet, naokoło którego postawiono stojące lampy i kwiaty. Z boku parkietu na znacznym podwyższeniu stała orkiestra, której członkowie we frakach ustawiali sobie nuty i powoli przygotowywali się do pracy.
    Jednak największe wrażenie zrobił na mnie elegancki tłum ludzi, który kłębiąc się w dole rozsiewał po całej sali echo śmiechu i pogodnych rozmów. Wszystkie kobiety ubrane były w piękne suknie, a większość mężczyzn nosiło niespotykane białe fraki, nieliczni tylko postawili na zwyczaje garnitury, rzadziej w kolorze czarnym. Wyglądało to wręcz bajkowo. Najciekawszy wdawał mi się fakt, że patrząc prawdzie w oczy wszyscy ci goście już nie żyją, niektórzy już wiele lat temu pozostawili swoje ciała w grobach. Wszyscy, oprócz mnie.
     - To ona! - krzyknął ktoś z dołu, powodując, że tłum wcieleń przerwał momentalnie swoje rozmowy i skierował nagle pusty wzrok na mnie. Rozejrzałam się ukradkiem po gościach i przystanęłam jak wryta na moment. Czy tam naprawdę stał Michael Jackson, rozmawiający z Napoleonem Bonaparte? I czy właśnie z boku nie nalewała sobie ponczu do szklanki Marilyn Monroe, przykuwając na siebie wzrok stojących nieopodal chichoczących Beatlesów?!
    Nagle zewsząd rozległy się okrzyki radości, głośne oklaski, a uroczyste trąby zagrały prostą melodię, mieszając ją z brawami tłumu.
     Otworzyłam szeroko usta widząc, jak kilka osób z aparatem dobiega do końca schodów i pstryka mi zdjęcia z ostrym fleszem. To oni mieli tu jakieś gazety?!
    Uśmiechnęłam się szeroko, chcąc zrobić jak najlepsze wrażenie. Pokiwałam dłonią do gości, modląc się, by nie wyglądało to tak sztucznie, jak myślałam. Ostrożnie podniosłam skrawek sukienki i zaczęłam powoli schodzić po schodach, wciąż się uśmiechając. Wolałam nie dopuszczać do świadomości faktu, że te wszystkie persony patrzą teraz właśnie na mnie. Ja dobrze, że miałam na nogach trampki!
    Patrz pod nogi, powoli...,szeptałam do siebie w myślach. Błagam, żebym się teraz nie wywaliła na środku przy wszystkich, robiąc sobie siarę na kolejne tysiąc lat!
   Zdawało mi się, że minęło kilka godzin, zanim znalazłam się wreszcie bezpiecznie na dole i stanęłam twarzą w twarz z fotoreporterami, którzy strzelali we mnie fleszami i krzyczeli do mnie słowa w różnych językach. Wiwatujący tłum rozłamał się na dwie części, stojąc po dwóch stronach fioletowego dywanu, niczym na jakiejś gali na premierze filmu.
   Chwila, czy po raz pierwszy w życiu miałam okazję poczuć się jak prawdziwa gwiazda?
Wyprostowałam się dumnie i uśmiechając się szeroko do gości, wkroczyłam na dywan,
kiwając do nich ręką na powitanie. Nie mam pojęcia, skąd wzięła się u mnie ta pewność siebie, ale byłam prawie pewna, że taka okazja się już nigdy nie powtórzy, toteż nie miałam zamiaru jej przepuścić.
     - Noemi, tutaj! - krzyczeli reporterzy, cykając mi fotki na dywanie, a ja pozowałam im, ciesząc się w duchu, że to Izaak i Ombra mnie do tego przygotowali. Gdybym wyszła tu w mojej kremowej sukience, z pewnością spaliłabym się ze wstydu.
     - Jak to jest być przeznaczeniem wszystkich ludzi?!
     - Pogodziłaś się z faktem, że to koniec twojego ziemskiego życia?!
     - Zdajesz sobie sprawę, że okłamujesz rodzinę?!
     - Masz chłopaka?!
     - Pomyślałaś już nad samobójstwem, by jakoś pogodzić twoje dwa światy?!
  Stanęłam w miejscu, zbita z tropu przez pytania fotografów i wołających do mnie niektórych osób z tłumu. Co oni wygadywali? Jakie samobójstwo? Rozejrzałam się zdezorientowana po wcieleniach, starając wciąż się uśmiechać.
     - Nie mam zamiaru umierać - odparłam zaskoczona do łysego, grubego faceta z aparatem, tego, który wrzeszczał do mnie najgłośniej.
     - Czy pogodziłaś się z tym, że prędzej czy później ktoś cię zabije? - ciągnął dalej, chcąc złapać w obiektywie moją niemrawą minę. Wskoczył za barierkę na dywan i podszedł jeszcze bliżej do mnie, świecąc mi fleszem prosto w oczy. - Jak długo będziesz miała jeszcze źrenice?
     - Odczep się pan - warknęłam, odwracając się do niego plecami i próbując iść dalej fioletowym dywanem i nie zwracać niczyjej uwagi na ten incydent. Zanim uszłam kilka kroków reporter znów  znalazł się przede mną.
     - Może już czas zaplanować w jakiś sposób swoją śmierć?
     - Proszę stąd natychmiast wyjść! - Usłyszałam za plecami czyjś stanowczy, rozzłoszczony głos. Ktoś wskoczył na dywan i łapiąc natrętnego fotoreportera za kurtkę, przepchnął go w stronę tłumu. - - Ten pan właśnie wychodzi - dodał mój wybawca do ochroniarzy, stojących przy drugim wejściu, którzy twardym krokiem zmierzali właśnie ku łysemu frajerowi.
    - Wszystko dobrze, Noemi?
   Uniosłam wzrok na stojącego przede mną chłopaka w białym garniturze, który położył dłoń na moim ramieniu.
    - Eyden? - wyjąkałam, wpatrując się w niego zaskoczona. Wbił we mnie swój blady, błękitny wzrok. Już drugi raz widziałam go bez soczewek imitujących źrenicę, bez których wyglądał tak... nieludzko. Teraz również ich nie założył, prawdopodobnie nie chciał się wyróżniać wśród swoich. - Tak, jest okej.. Dziękuję.
    Choć jego wzrok znacznie różnił się od tego, do którego byłam przyzwyczajona widziałam, że patrzy na mnie inaczej, niż zwykle. Dłużej, niż zwykle. Nie zwracając uwagi na śledzący każdy nasz ruch tłum, nachylił się do mnie i wyszeptał mi prosto do ucha:
    - Jesteś piękna.
   Poczułam intensywną woń jego perfum, którymi były przesiąknięte nawet jego włosy. Podniósł delikatnie głowę i uśmiechnął się do mnie tym swoim uroczym, zniewalającym uśmiechem, którym uwielbiał się bawić. Wstrzymałam oddech i wymruczałam coś w stylu "dziękuję", choć zabrzmiało to pewnie znacznie głupiej. W takich sytuacjach zawsze plątał mi się język.
  Kiwając ręką do małych dziewczynek przy barierce, razem przeszliśmy dywanem do końca, dając się na końcu sfotografować jeszcze kilku znacznie mniej natrętnym fotografom, a nawet stanęliśmy do zdjęcia z oblegającymi nas "cywilami". Złożyłam nawet kilka autografów.
     Nasz stolik został ustawiony poza strefą stolikową, niemal w centralnej części sali. Jakby tego było mało stał na solidnym podwyższeniu, tak, że ze swojego miejsca miałabym widok z góry na całe to olśniewające pomieszczenie/
   Stół był podłużny, a na jego środku dwa krzesła zostały wymienione na wyższe od nich, ozdobne i pozłacane trony. Domyśliłam się, kto na nich zasiądzie.
    - Para Królewska się spóźni? - spytałam, kiedy ostrożnie wdrapaliśmy się już na schodki prowadzące na górę. Eyden odsunął mi krzesło, a po chwili zajął swoje miejsce tuż obok mnie. Wyprostowałam sukienkę na kolanach, zawieszając torebkę na oparciu krzesła obok tronu.
    - Według planu przybędą dopiero w połowie - odparł brunet. - Podoba ci się sala?
    - Jest niesamowita - powiedziałam, kiwając głową. - W dodatku mamy stolik dla VIP-ów.
    - Pomijając Ozyrysa i Izydę to ty sprawiasz, że jest on taki vip-owski. - odparł chłopak, kiwając głową. - Jesteś tu gościem numer jeden, to na twoją cześć to całe przyjęcie.
   Przełknęłam ślinę i rozejrzałam się ukradkiem. Przeczucie, że odwalę coś głupiego na tak ważnej uroczystości aż skręcało mi żołądek. Twarze gości w dole co chwilę pędziły w moją stronę.
    - A ty czemu tu siedzisz? - spytałam, uśmiechając się złośliwie. Prychnął.
    - Jestem twoim przełożonym - odparł z godnością, poprawiając muszkę. - Poza tym świetnie wyglądam.
    - I na tym koniec - dodałam, śmiejąc się. - Swoją drogą, czy tu naprawdę kręci się Michael Jackson?
    - I nie tylko on - Eyden również się zaśmiał. - Niestety nie zrobię wam razem zdjęcia, bo to byłoby podejrzane robić sobie zdjęcia z trupami.
   Obarczyłam go zdegustowanym spojrzeniem, jednak chwilę potem roześmialiśmy się serdecznie.
    - Izaak i Ombra przeszli samych siebie. - Powiedział nagle po chwili krępującego milczenia. Zarumieniłam się lekko i odwróciłam na moment wzrok.
    - Ty też niczego sobie - rzuciłam, niby to od niechcenia, choć nie mogłam oderwać od niego wzroku.
     Rozmowy gości coraz bardziej nabierały na sile, aż w końcu dyrygent postanowił powstać ze swojego miejsca, a chwilę potem w sali rozbrzmiała głośna muzyka. Większość gości, która niecierpliwie czekała na ten moment wylała się na parkiet, łącząc się w pary.
 Eyden wysunął rękę spod stołu i skierował dłoń w moją stronę.
    - Zatańczymy?










ⓢ▲ ▲ ▲ⓑ
       Od razu na wstępie proszę, abyście nie krzyczeli na mnie za niefortunną końcówkę, zresztą standardową xd Po prostu rozdział byłby zbyt długi, by w następnym momencie go zakończyć, teraz i tak pewnie przysypialiście, więc xd Mimo wszystko mam nadzieję, że rozdział się Wam spodobał i nie zawiodłam Waszych oczekiwań. Kolejny będzie przedstawiał kontynuację, znacznie ciekawszą, balu :)) Jeśli macie jakieś uwagi, poprawki, czy swoje propozycje, piszcie mi o nich w komentarzach, zawsze co nieco mogę poprawić:)
Zapraszam do komentowania i czytania!
PS. Dzisiaj dostałam pytanie na asku, skąd jestem, bo ktoś chciałby spotkać się ze mną i dostać mój autograf.... i w tym momencie umarłam. Jejkuuu, chciałabym mieć z Wami wszystkimi zdjęcie, moi #Seconders :c <3 Pozdrawiam! :*






  
   




   

    
     
  





     




   
     


    
    
  
    
   
    

    
    

20 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Coraz bardziej kocham to opowiadanie i cholernie sie cieszę, że na nie trafiłam *o*
      Tak więc... rozdział genialny.
      Ale znów zakończyłaś w takim momencie, kurde nooo! To mnie wkurza ;c

      http://czerwcowakatastrofa.blogspot.com/
      http://wehaveseeneverything.blogspot.com/

      Usuń
  2. Jeeeej. <3 Znowu powiem to samo KOCHAM twoj sposob pisania :) cydny rozdzial. Na balu bosko :D mam nadzieje ze szybko bedzie nastepny

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału!

    OdpowiedzUsuń
  4. W końcu Eydenowi totalnie kopara opadła :P Bardzo dobrze. Wciąż spoglądam na niego czujnym okiem. Dobrze, że Noemi szczęśliwa, w wygodnych butach i piękna ;)
    Oby to, co przyszykowali dla niej nie zepsuło klimatu.
    Ewidentnie reporter sobie na za dużo pozwalał, ale chyba powiedział coś niepożądanego i ujawnił kilka rzeczy.
    Czekam na dalej :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. W takim momencie?! xD Jak zwykle będę się zastanawiać co dalej.
    Rozdział jest cudowny. :D Oby nikt nie zobaczył tych jej trampek. xD
    Życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej! Za daleko mieszkasz ;( Ale mówię Ci, ja się kiedyś przeprowadzę do Gdańska - chciałabym na studia, ale kto wie, gdzie mnie poniesie - to się spotkamy i wtedy dostanę autograf z dedykacją w Twojej książce :)
    Wcale nic nie było nudne, wręcz przeciwnie, wszystko mi się tak przyjemnie czytało, że nawet się nie skapnęłam, że to już koniec i chciałam przewinąć dalej a tu już Twoje słowa.... ;p
    Cudowny rozdział i jeśli mówisz, że w następnym będzie się więcej działo to już nie mogę się doczekać!
    Bosz... Hahaha Eyden *,* Mam do niego jakąś słabość -,- Ale razem z Noemi tworzą taką fantastyczną parę!
    Nie mam pojęcia, co jeszcze napisać...
    Pozdrawiam serdecznie!
    Zuza ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak widać nie tylko ja mam wielką słabość do tej pary <3 Mogłabym wpatrywać się w zdjęcie Eydena godzinami. Uwielbiam go <3

      Usuń
  7. omg wow :)
    W takim momencie przerwałaś ?
    Niesamowity rozdział :3
    czekam na next :p

    OdpowiedzUsuń
  8. Łał!!! To jest....zajeb*ste <33 Czytam!

    OdpowiedzUsuń
  9. <333333333333333333333333333333333333333333333
    C-U-D-O-W-N-E
    !!!
    Ja chcę następny szybko !! :*

    http://opowiadania33.blogspot.com/
    http://my-lifeand-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Prosze wstaw jeszcze w sobote kolejny rozdzial bo pozniej wyjezdzam i nie bede mogla przeczytac :((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety ja również dzis wyjeżdżam i chyba nie dam rady go dodać... Także rozdział 26 pojawi sie po środzie:(

      Usuń
    2. Ehhh no trudno :(
      I tak cie uwielbiam i nie moge sie doczekac <333

      Usuń
  11. Kiedy rozdzial kolejnyyy? Nie mg się doczekać, zawsze kończysz w takim momencie ;_; :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się w tym tygodniu, przepraszam za opóźnienie :(((

      Usuń
  12. Trafiłam tu przez przypadek, a przeczytałam wszystko w jeden dzień! Jesteś wspaniała i masz niesamowity talent! Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału!:*

    OdpowiedzUsuń
  13. powracam :
    zapraszam na kolejny rozdział :
    zagubiona-przez-zycie.blogspot.com
    (poprzednia nazwa zdolowana zyciem) :3

    OdpowiedzUsuń